sobota, 25 lutego 2012

[6]-Zacznij mówić normalnie i nie pogrywaj ze mną. Mam serdecznie dość twojego towarzystwa, a jeśli już mamy przebywać w jednym pomieszczeniu razem przez dłuższy czas to mów do rzeczy.

Szłam szerokim korytarze rozmawiając z Dianą. Chodziła razem ze mną na zajęcie i właśnie wychodziłyśmy ze szkoły gdy natknęłyśmy się na Iana. Patrzył na mnie smutno, a ja odwróciłam się do niego tyłem.
-No to widzimy się jutro.-powiedziałam żegnając się z koleżanką. Gdy tylko ta zniknęła z zasięgu mojego wzroku wyminęłam chłopaka i przełożyłam sobie torbę przez ramię. Założyłam kaptur na głowę i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. To przez Iana nie miałam do tej pory prawa jazdy. Zabierał mi wszystko co najlepsze z życie. Był tak nad opiekuńczy, że zabronił mi zrobić prawo jazdy, a ja byłam tak naiwna i go słuchałam.
-Emilly!-krzyczał biegnąc za mną. Gdy złapał mnie za nadgarstek zaczęłam się wyrywać. Uścisk był jednak zbyt silny.-Nie odstawiaj cyrków i wracaj do domu!-powiedział tak ostrym tonem jak nigdy.- Proszę...-dodał po chwili, a ja mu się wyrwałam.
-Nie wracam do żadnego domu!-powiedziałam i stanęłam pod daszkiem od przystanku.- No chyba, że... albo wiesz co? Nie! Inaczej się dowiem o co tu chodzi! Nie chcę twojej pomocy!-krzyknęłam i odpychając go usiadłam na ławeczce. Chłopak stał nade mną i wyczekiwał. Ukradkiem spojrzałam na niego, a gdy na przystanek podjechał autobus wstałam. Widząc wychodzącego z pojazdu Christophera skorzystałam z okazji by zdenerwować Iana. Złapałam chłopaka za rękę i spojrzałam z wyższością na blondyna. Ten nawet nie patrząc na mnie spiorunował wzrokiem Chrisa i wymijając mnie szepnął coś do chłopaka. Już po chwili znikł za rogiem, a ja zapominając o autobusie usiadłam z powrotem na przystanku.
-Nie jedziesz?-spytał Christopher, a ja pokiwałam przecząco głową. Co ja robiłam... Niszczyłam swoje życie tylko po to by dowiedzieć się czegoś, co nie było teraz istotne.
-Christopher... Powiedz mi co stało się tamtego dnia w lesie...-powiedziałam, a chłopak ujął moją dłoń i pociągnął mnie w stronę najbliższej kawiarni.
-Zaraz ci opowiem...-powiedział smutno.- Ale ja też nie wiem tak do końca...
***
Wpatrywałam się w chłopaka z rozszerzonymi oczami i czekałam na wyjaśnienia, bo to co przed chwilą usłyszałam nie przypominało ich.
-Jeszcze raz... Ktoś chciał mnie udusić? A to nie było przypadkiem w mieście, po zmroku?-spytała, ale on zaprzeczył.
-Twoje sny...- szybko się podniosłam. Skąd wiedział o czym śniłam... 
-Skąd wiesz o czym śnię?!-spytałam głośniej niż chciałam i spojrzałam na niego wściekle.
-Zrozum... To nie ma teraz znaczenia. Musisz wrócić do Iana i z nim wyjechać. Natychmiast.- gdy to mówił był całkowicie opanowany. Potarłam skronie i usiadłam na krzesło.
-Ale po co mam wyjeżdżać? Mi tu jest dobrze...-powiedziałam, ale on pokiwała w zamyśleniu głową.
-O czym my... A tak... Musisz wyjechać! Grozi ci nie bezpieczeństwo! On jest nie daleko!- chłopak prawie, że wrzeszczał na mnie, a w jego oczach dało się dostrzec strach.- Powinnaś wyjechać już dawno, ale Ian był tak uparty...-wysyczał przez zęby i nagle wstał.-Muszę iść...Wracaj do Iana...-powiedział i wyszedł z kawiarni. Zacisnęłam zęby i założyłam na siebie kurtkę.
***
Gdy spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wytłumaczyłam Pameli, że postanowiłam ,,pogodzić'' się z Ianem wyszłam z ich domu. Właśnie zbliżałam się do mojego mieszkanie gdy usłyszałam głośny krzyk. Kobieta z domu z na przeciwka znów cierpiała. Mąż bił ją już od dłuższego czasu i było to mi wiadome, ale nigdy nie miałam odwagi zawiadomić policji. Zresztą ostatnio rozwiedli się, wiec te krzyki były zaskakujące. Zostawiając walizkę na środku chodnika przeszłam przez drogę. W tej samej chwili krzyki ustały i nastąpiła głucha cisz. O dziwo była straszna. Szybko wróciłam na drugą stronę ulicy i łapiąc za walizkę weszłam po schodach. Najdelikatniej jak umiałam przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam do środka. Zaraz w korytarzu pojawił się Ian z szerokim uśmiechem na twarzy. Zdjęłam z stóp buty i ustawiłam walizkę pod ścianą.
-Masz mi coś do powiedzenia?-spytałam wchodząc do salonu. Nie było mnie z nim dwa dni, a dom wyglądał jakby zorganizował tu trzy imprezy i dodatkowo przebiegło tędy stado słoni.
-Dobra... Wygrałaś wszystko ci powiem, ale musimy...
-Tak wiem. Musimy wyjechać. I nie musisz mi nic tłumaczyć w związku z moją przeszłością Christopher wszystko mi powiedział.- chłopak najwidoczniej zadowolony lekko się uśmiechnął. Widocznie cieszył się, że ktoś go w tym wyręczył. Nadal jednak nie wiedziałam skąd Chris wiedział o tym, wszystkim. Nie chciał mi wyjawić kim tak na prawdę dla mnie był.- Masz mi tylko powiedzieć kim jest Chris.- nagle uśmiech z ust Iana znikł, a pojawiło się zaskoczenie.
-Chętnie... Ale to w aucie. Pakuj się.- nie zadawałam żadnych pytań. Zbyt śpieszno było mi poznać prawdę. Przecież to właśnie Christophera rysowałam w wszystkich moich zeszytach, to jego widziałam w swoich koszmarach, ale nie miałam pojęcia jaką rolę w tym wszystkim odgrywał. Nie wierzyłam by to on chciał mnie zabić. Zresztą teraz chciał mnie wraz z Ianem ratować, a to działało na jego korzyść.
    Gdy tylko ruszyliśmy zapadła niezręczna cisza. Ian był całkowicie spakowany. Uważał zatem że mu ulegnę i wrócę z nim do domu, ale nie robiłam tego w żadnym wypadku ze względu na niego.
-Więc mówisz, że pan dobroduszny nie powiedział ci?- spojrzałam na niego zaskoczona i uniosłam jedną brew wyżej.
-Zacznij mówić normalnie i nie pogrywaj ze mną. Mam serdecznie dość twojego towarzystwa, a jeśli już mamy przebywać w jednym pomieszczeniu razem przez dłuższy czas to mów do rzeczy.- znałam doskonale Iana, a przynajmniej tak myślałam. W środku, aż się w nim gotowało. Nie znosił gdy się mu z przeciwstawiałam i byłam szczera. Wolał moją kruchą osobę i czas kiedy mógł robić za bohatera. Jednak ja od tamtego czasu się zmieniłam. Nie byłam już tą samą Emilly... Byłam Isabel. Bezwzględna i oschła. Taka byłam od początku to on mnie zmienił. Kazał udawać kogoś kim nie byłam.  

_____
Od autora:  Rozdział mi się nie podoba. Nie wiem czemu... Tak po prostu.  To opowiadanie wyjdzie mi niestety krótkie... Już to wiem, bo wprowadzam wątek główny. I mam napisane kilka dalszych rozdziałów. Akcja dopiero się rozkręca;D

niedziela, 19 lutego 2012

[5]-Powiedzmy, ze kiedyś popełniłem bardzo duży błąd, a teraz próbuję go naprawić

-To już ostatnie pytanie.- powiedziała Pamela i uniosła dłoń w geście przysięgi. Cicho westchnęłam i z powrotem usiadłam na sofę.Od ponad godziny zasypywała mnie pytaniami o Iana i Alex. Nie chciałam go oczerniać przy niej starczyły moje myśli.- Czemu sądzisz, że coś ich łączy?- spytała i usiadłam po turecku. Wzięłam głęboki wdech by już jej powiedzieć, że widziałam ich jak się ściskali, gdy do domu wszedł Zayn. Spojrzałam znacząco na Pam, a ta natychmiast zamilkła. Podniosła się z kanapy i przytuliła chłopaka. Ten jednak nadal nie spuszczał ze mnie wzroku i unosił jedną brew.
-Co Emilly tu robi?-spytał zdejmując z kurtkę i wieszając ją na wieszak.
-Posprzeczała się z Ianem. Trochę u nas pomieszka.- powiedziała i złożyła całusa na jego ustach. Chłopak był tak oszołomiony, że bez gadania przytaknął.
-Trochę duża ta sprzeczka- powiedział spoglądając na torby. Lekko się uśmiechnęłam, a gdy Pam już otwierała usta przeszyłam ją wzrokiem. Dziewczyna zrobiła minę w stylu ,,No przecież nic nie mówię'' i opadła na kanapę.
***
Kolejny raz odrzuciłam połączenie od Iana i usiadłam na balkonie. Zayn i Pamela mieli piękny dom. Planowali wspólną przyszłość, a ja i Ian? Byliśmy rozpuszczonymi bachorami dla których ważne było by się wyszaleć. Czy kiedykolwiek rozmawialiśmy o naszym przyszłym życiu? Nie znałam nawet jego rodziny. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam. Odgarnęłam moje włosy na ramię i parłam się o ścianę budynku. Zimno powoli przestawało mi przeszkadzać. Przejechałam palcem po zaśnieżonej posadce i napisałam imię. Nie robiłam tego celowo, ale moja ręka sama pracowała. Litery powoli zaczęły składać się w słowo ,,Christopher'' Szybko jednak je zamazałam i zanurzyłam całe dłonie w śniegu. Zimno sprawiło, że moje dłonie stały się czerwone i nie mogłam ruszać palcami.
-Psst...!- zasyczał ktoś z dołu, a ja powoli się podniosłam. Oparłam się o barierkę i wytężyłam wzrok. Cofnęłam się o krok widząc Christophera. Ten jednak tylko delikatnie się uśmiechnął. Jeszcze przed momentem nie mogłam go rozpoznać, a teraz widziałam rysy jego twarzy. Mój wzrok bardzo szybko się przyzwyczajał.
-Czego chcesz?-spytałam cicho co chwilę oglądając się za siebie. Zayn i Pam jeszcze nie spali. Gdyby go zobaczyli... Nie wiem jak by się to skończyło. Zapewne przypuszczeniami zdrady z mojej strony. Oczywiście tylko Zayn miał by takie pomysły.
-Pogadać. Oj nie bój się!-krzyknął i wyjął z kieszeni papierosa. Zapalił go i zaciągnął się.- zmarszczyłam czoło i usiadłam na ziemi w miejscu w którym była sucha.
-No to gadaj.- powiedziałam i opatuliłam się ramionami. Słyszałam jak chłopak siada na z powitej biały puchem ziemi.
-Przeczytałaś karteczkę?- spytał i kolejny raz zaciągnął się. Nie siedziałam za wysoko. Spokojnie mógł by się tu wspiąć gdyby chciał. Usiadłam bliżej barierki mimo coraz to większego zimna w tyłek i zerknęłam na niego. Wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą i mamrotał coś pod nosem. Gdy wyczuł na sobie moje spojrzenie lekko się uśmiechnął i uniósł wzrok na mnie. 
-Przeczytałam, ale nic z tego nie rozumiem...-powiedziałam i jeszcze mocniej przycisnęłam ręce do ciała.-Ja się nazywam Isabel?- spytałam, a drzwi od balkonu otworzyły się. Na zewnątrz wyszła Pamela z kocem i mi go wręczyła.
-Emi może posiedzę tu z tobą?-spytała, a ja automatycznie poruszyłam przecząco głową. Okryłam się kocem i nagle poczułam dym tytoniowy. Zaczął mnie gryźć w gardle, a ja wstrzymałam oddech.Pamela wzięła głęboki wdech i uniosła jedną brew.-Jeśli zabraknie ci fajek to daj znać. Co prawda nie palę, ale Zayn ma ich niezłą stertę- powiedziała i poklepała mnie po ramieniu. Delikatnie się uśmiechnęłam i zagryzłam wargę. Pam spojrzała  na mnie zaskoczona i weszła do środka. Odetchnęłam i podniosłam się.
-Było blisko...-powiedziałam do siebie i spojrzałam z góry na Chrisa.
-Napisałem ci tam, ze ktoś chce się zabić, a ty przejmujesz się tym, że masz inaczej na imię...-powiedział zaskoczony chłopak i zgasił w śniegu niedopałek.- Kobiety są dziwne...-wymamrotał, a ja zauważyłam ranę na jego policzku. Krwawił...Nagle coś we mnie pękło. Zechciałam podejść do niego i mocno go przytulić.
-Co ci się stało?-spytałam wskazując na swój policzek. Christopher zaskoczony dotknął rany i lekko się skrzywił.
-Gdy tu szedłem uderzyłem o lampę przy drodze. Jestem strasznie niezdarny.- powiedział i szeroko się uśmiechnął. To właśnie ten gest go zdradził. Z niewiadomych przyczyn wiedziałam, że kłamie.
-Kłamczuch-powiedziałam i zeskoczyłam z balkonu. Nie było tu zbyt wysoko, ale gdyby Chris mnie nie złapał zyskała bym kilka siniaków. - Pokarz to...-wyszeptałam i przekręciłam jego głowę by mieć widok na ranę. Światło jednak nadal było zbyt ciemne. Popchnęłam szatyna w stronę lampy ulicznej i wtedy zobaczyłam dokładnie jego oczy. Były czarne jak te których właściciel dusił mnie na ciemnej ulicy. Wpatrywały się we mnie jak w anioła, a ja nie mogłam na nie patrzeć. Skupiłam swój wzrok w ciętą ranę.
-To nic poważnego- powiedział i nastawił policzek. Przyjrzałam się temu uważnie i od razu wiedziałam, że ktoś przejechał mu nożem. Atak był zadany szybko i bez boleśnie, a on niczego się nie spodziewał. To wszystko dało się wyczytać z jednego draśnięcia.
-Znam się na tym lepiej niż ty. I ja stwierdzę czy to poważne czy nie.- powiedziałam, a krew z jego policzka skapnęła na biały śnieg.- Eh... Wejdziesz do środka? Muszę oczyścić ranę.-powiedziałam, ale on przecząco pokręcił głową.
-Umiem to zrobić. Kiedyś przyjaciółka mnie nauczyła.-powiedział, a ja przytaknęłam.
-Czemu chcesz mi pomóc?- spytałam i cofnęłam się o krok, a ręce włożyłam do kieszeni bluzy. Christopher chwilę się zastanowił i odparł.
-Powiedzmy, że kiedyś popełniłem bardzo duży błąd, a teraz próbuję go naprawić- powiedział i podszedł bliżej. Z kolei kiedy ja cofnęłam się o kolejny krok wpadłam na ścianę.Przykleiłam się do niej jak najbardziej umiałam i wstrzymałam oddech. Chłopak oparł się jedną ręką o ścianę, a drugą odgarnął opadające mi na twarz włosy. Nagle wypuściłam z płuc powietrze, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Szatyn przejechał palcem po moim ramieniu, a w końcu splotł swoje palce z moimi. Poczułam na sobie jego wzrok i zimny oddech. I znowu to się stało. Zechciałam dotknąć go, przytulić i powiedzieć, ze mu wybaczam, ale co tak właściwie? Przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka i powoli po nim przejechałam. Nagle przed oczyma stanął mi Ian, jego smutny wzrok i to jak przyszedł po mnie gdy zniknęłam by spotkać się z Chrisem. Wypuściłam dłoń chłopaka z uścisku i uciekłam mu. Ten jednak nadal wpatrywał się w punkt w którym stałam. Tym razem jednak nie poruszał się. Stał jak posąg lodowy.
-Przepraszam nie powinienem...-wymamrotał i skierował swoje kroki w kierunku furtki.

______
Od autora: Nie wiele się tu dzieje, ale trochę zamąciłam w głowie głównej bohaterki. Nie wie teraz co ma myśleć o Christopherze i o to mi chodziło;)

wtorek, 14 lutego 2012

[4]-Odbierz! W końcu Alex zawsze będzie częścią ciebie!

Pomieszałam łyżką w płatkach i utkwiłam w nich wzrok. Nie miałam odwagi spojrzeć Ianowi w twarz. Cały czas czułam na sobie jego wściekły wzrok. W końcu się poddałam. Wstałam od stołu i odwracając się do niego plecami spojrzałam w okno.Śnieg niemiłosiernie sypał, co gdyby nie ta sytuacja świętowali byśmy z Ianem. Najgorsze było to, że dziś była sobota i obydwoje mieliśmy wolne. Od wczoraj nie przeczytałam wiadomości od Chrisa i nie chciałam tego robić.
-Powiesz mi w końcu kim on jest?- spytałam spokojnie i odwracając się w stronę chłopaka. Ten usiadł na fotelu w salonie i poklepał miejsce obok siebie. Nie musiał robić tego głośno, ja  miałam tak wyczulony słuch, że słyszała bym nawet upadanie pióra na podłogę. Usiadłam obok i spojrzałam na niego. Ten tylko lekko się uśmiechnął, ale zaraz spochmurniał. Zawsze zachwycały mnie jego brązowe oczy, które były nienaturalnie czekoladowe. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z chłopakiem, który miał blond włosy i ciemne oczy. Ian był pierwszy. Miał wysportowaną sylwetkę i smukłą twarz. Szybko spuściłam wzrok i podkuliłam kolana. W takich chwilach zawsze przyjmowałam pozycję embrionalną.
-Nie chcesz tego wiedzieć.- powiedział i usiadł do mnie przodem.
-On mi się śnił... Powiedz mi co stało się w tym lesie. Czemu nikt mi tego nie chce powiedzieć!- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam i ukradkiem zerknęłam na Iana. Miał spuszczony wzrok i zmarszczone czoło. Jak by się zastanawiał jak wybrnąć z niechcianej sytuacji. Zdecydowanie nie chciał mi nic powiedzieć, a ja miałam już tego serdecznie dość.
-Emilly...- nagle rozbrzmiał dzwonek jego telefonu i podniosłam się zdenerwowana. Wyrwałam mu telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Widząc imię Alex, aż zamarłam. Do oczu napłynęły mi łzy. Spojrzałam smutno na chłopaka i rzuciłam w niego telefonem.
-Odbierz! W końcu Alex zawsze będzie częścią ciebie!-wrzasnęłam i zakładając na siebie kurtkę wyszłam  z domu. Ian nawet nie próbował mnie dogonić. Biegłam przed siebie z łzami w oczach. Nie miałam prawa oskarżać go o zdradę. Alex to były dawne dzieje, ale byłam tak zdenerwowana, że nie myślałam racjonalnie. Gdy tylko znalazłam się w paru, z trzepnęłam z ławki śnieg i usiadłam na mokrą powierzchnię. Z kieszeni wyjęłam zagiętą w połowie kartkę i otworzyłam ją niepewnie. Przebiegłam wzrokiem po równych literach. ,,List'' ,jeśli mogę to tak nazwać , pisany był ręcznie. Christopher miał naprawdę piękne pismo i gdyby zobaczył moje zasłabł by. Powoli zaczęłam czytać wczytując się w każda słowo, a nawet kropkę.
,, Emilly... A może raczej Isabel. Ten list napisałem tak na wszelki wypadek, gdybym nie mógł powiedzieć ci tego sam. No więc zacznijmy od snów. To co widzisz nie jest twoją przeszłością. To jedynie jej namiastka. Ktoś chciał cię zabić, utopić. To właśnie w tamtym lasku w jeziorze gdy pływałaś doszło do tragedii. On znów chce cię dopaść. Mu...'' Nagle słowa się urwały, a ja kolejny raz przeczytałam list. Isabel. To było moje prawdziwe imię, a policja tak doszczętnie przekonywała mnie, że Emilly jest właściwe. Zacisnęła dłonie w pięści i podniosłam się. Przeszłam kawałek, po czym z powrotem wróciłam do miejsca w którym stała ławka. Robiłam takie nawroty co jakiś czas, aż w końcu ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Mijając na głównej ulicy jubilera stanęłam jak wryta. Przed sklepem stał Ian z Alex i czule ją przytulał. Nagle łzy które tyle czasu we mnie zbierały się wypłynęły, a ja nie miałam siły ruszyć się. Zrobiłam krok w tył i stanęłam za rogiem. Wyjrzałam i zobaczyłam coś co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Pocałował ją w czubek głowy. Wczoraj wieczorem nie zrobił tego gestu gdy wpadłam mu w ramiona, a wiedział ile on dla mnie znaczy. Zasłoniłam usta dłonią i wbiegłam na inną ulicę. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do do domu i spakować swoje rzeczy.
***
Kolejną kupkę ciuchów wepchnęłam do walizki i otarłam łzy. Liczyłam tylko na to, że Ian nie wróci szybciej i nie będzie próbował mnie zatrzymywać. Zawsze tak się kończyło. Wlepiał we mnie ten swój piękny wzrok, a ja ulegałam. Zamknęłam torbę i zaczęłam pakować do torebki wszystkie moje pozostałe rzeczy. Gdy natknęłam się na zdjęcie z Ianem zadrżałam. Mieliśmy tyle wspólnych wspomnień. Usiadłam na łóżko i ukryłam twarz w dłonie. Jeszcze raz pomyślałam nad tym co robię i wróciłam do pakowania. W końcu go nie zostawiałam. Napiszę mu karteczkę, że musimy od siebie odpocząć,  a co dalej... Nad tym będę myśleć później.  Wyjęłam w szuflady dokumenty i wszystkie papiery dotyczące uczelni.  No właśnie... Co z uczelnią? Jeśli pojadę do rodziców nie będę mogła uczyć się. Miałam tylko jedno wyjście, a nazywało się ono Pamela. Miałam nadzieję, że namówi Zeyna, by nie sprowadzałam Iana do domu. Wyrwałam z notesu kartkę i szybko zaczęłam mazgrać. ,,Musimy od siebie odpocząć. Nie szukaj mnie. Jak będę chciała to wrócę. Emilly, a właściwie Isabel.''  Położyłam kartkę na stole w kuchni i wyszłam z mieszkania. Drzwi zakluczyłam, a klucz wcisnęłam w najgłębszą kieszeń w kurtce.
   Szłam wąską uliczką, taką jak z mojego sny tyle, że było tu o wiele jaśniej i przyjemniej, a w koło pełno przechodniów. Nagle zza rogu wyszedł Ian z Alex. Dziewczyna śmiała się w niebo głosy, a chłopak nie miał wcale gorszego humoru mimo naszej wcześniejszej sprzeczki. Spojrzał na mnie wystraszony, a gdy przechodziłam obok nich złapał mnie za nadgarstek.
-Emilly...-powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
-Tym razem to nie zadziała Anderson.- powiedziałam i wyrwałam swoją rękę z uścisku.- Na stole w kuchni jest karteczka. Przeczytaj ją sobie.- powiedziałam i już chciałam iść, ale on zagrodził mi drogę.
-Alex ma problemy w domu. Jej ojciec jest chory. Prosiła o spotkanie.- powiedział i znowu spróbował swojej sztuczki. Wolałam nie ryzykować i wzniosłam oczy ku niebu.
-Nie wygląda jak by jej ojciec umierał. Chichra się tu razem z tobą więc może kłamiesz co?- powiedział i spiorunowałam go spojrzeniem.- Jeszcze przed kwadransem siedzieliśmy w domu i robiłeś smutne oczka, a teraz bawisz się w najlepsze i w dodatku z nią!- powiedziałam spoglądając na blondynkę. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się jak na dziwkę przystało, a gdy Ian spuścił ją z oczu zrobiła złowieszczy uśmiech. Od zawsze była o nas zazdrosna, a teraz jej się udało wygrać ze mną.
-Nie obrażaj jej... Emi nie mogę ci tego powiedzieć! Chcę twojego dobra zrozum!- krzyknął, a ja cofnęłam się o krok.
-I tak się dowiem...-wymamrotałam i spiorunowałam go wzrokiem.- A teraz lepiej zabierz mi tę szmatę z oczu. Nie chce mi się patrzeć na ten plastik fantastik.- powiedziałam i szybko go wyminęłam. Za sobą słyszałam tylko oburzony głos Alex.
-Jak ona mnie nazwała?-spytała zaskoczona Iana, a ten zdenerwowany kopnął kosz na śmieci.
-Zamknij się! Emilly!- wrzeszczał za mną chłopak, ale ja już oddalałam się od nich. Chciałam jak najszybciej schować się przed nim w kacie i rozpłakać.

_____
Od autora:  Nie jestem zadowolona. Wprowadziłam kłótnię Emilly i Iana co było sporym wyzwaniem dla mnie. Wydaje mi się, że dialogi są sztywne, ale cóż. Co sądzicie o ich zachowaniu?Dobrze postępują czy może źle? Chcę znać wasze zdanie
   

czwartek, 9 lutego 2012

[3]-To przez ciebie nic nie pamiętam! To ty mi to zrobiłeś! Czemu?! Przez ciebie nie wiem, czy naprawdę nazywam się Emilly!

Przełknęłam ślinę, jak dla mnie za głośno. Wsłuchiwałam się w każde wymawiane przez Iana i nieznajomego słowo. Stałam oparta o ścianę w takim miejscu, że nie mieli prawa mnie widzieć.
-Po co znowu się zjawiasz?! Znowu chcesz zrobić jej krzywdę?!Tym razem to ci się nie uda! Jestem tu i nie pozwolę ci na to!- wrzeszczał Ian odpychając coraz to mocniej obcego. Ten nawet nie próbował się bronić, tylko posłusznie cofał się.
-Chcę ją ostrzec…- wysyczał przez zęby i zrobił unik.- On chce ją zabić… Znowu…- wymamrotał i podszedł bliżej Iana.- Jeśli chcesz, żeby ona przeżyła musisz mnie do niej dopuścić! Zrozum to! Ja chcę jej dobra!- teraz już obydwaj wrzeszczeli na siebie.
-Tak jak wtedy chciałeś?! Masz szczęście, że nie znałem jej wcześniej! Pochował bym cię żywcem za to co jej zrobiłeś sukinsynu!- krzyknął i uderzył nieznajomego w twarz. Ten jednak nawet nie zachwiał się. Gdyby tylko podszedł o jeden krok bliżej. Zobaczyła bym wyraźnie jego twarz, a tak… Nie miałam pojęcia kim był. W budynku było tak ciemne światło, że ledwo widziałam Pamelę, a co dopiero zakapturzoną postać.
-To było dawno! Było minęło! Pozwól mi do niej dotrzeć!- powiedział i stanął pod ścianą. Mimo, że nie widziałam jego oczu, poczułam na sobie jego spojrzenie.- Ekhem… Mamy nieproszonego gościa…- powiedział i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Spojrzałam wystraszona na Iana, a ten ruszył w moim kierunku. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął.
-Co ty tu robisz? Emilly… Wracaj do domu. Zayn i Pamela odwiozą cię.- wyrwałam z uścisku swoją dłoń i spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich straszny strach o życie, ale nie o swoje tylko moje. Wiedziałam, że nie mam co się stawiać, bo on i tak postawi na swoim.
-Dobra… Pogadamy sobie w domu…- wysyczałam przez zęby i weszłam do budynku. Pam machała do mnie dłonią, nakazując tym samym podejść. Zacisnęłam dłonie w pięści i zmusiłam się do uśmiechu.
                                                                         ***
Przełączyłam po raz kolejny kanał w telewizorze i spojrzałam na zegarek. Dobiegała północ, coraz bardziej zaczynałam martwić się o Iana. Nie wiadomo co ten drugi mógł mu zrobić.  Nagle drzwi w korytarzu otworzyły się i stanął w nich Ian. Nawet się nie podniosłam. Jednym przyciskiem wyłączyłam telewizor i nakryłam się kocem po samą brodę. Słysząc za sobą ciche stąpanie chłopaka zamarłam w bez ruchu. Przechyliłam lekko głowę gdy ten chciał mnie pocałować w policzek i podniosłam się.
-Czego on chciał?- spytałam prosto z mostu i założyłam ręce na piersi.
-Czy to teraz jest takie ważne? Więcej go nie zobaczysz…- powiedział i włożył kosmyk moich włosów za moje ucho. Automatycznie cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
-Tak to jest takie ważne! Jak mniemam rozmawialiście o mnie.- powiedziałam coraz mocniej zaciskając pięści. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i podszedł bliżej mnie. Złapał mnie za podbródek i skierował mój wzrok tak bym patrzała mu w oczy.
-Tu… Nie chodziło o ciebie…- powiedział.
-Obiecaj…- wyszeptałam. Czułam na sobie jego ciepły oddech i spojrzenie, ale szybko spuściłam wzrok. Utkwiłam go w palcach moich stóp i lekko zaczęłam się kołysać.
- Obiecuję- powiedział, ale wyczułam w jego głosie wahanie. Ian przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Doskonale wiedziałam, że kłamie. Postanowiłam jednak nie zdradzać tego co wiem. On chciał tylko mojego dobra, ale nie potrafił mi go okazać. Cały czas krążyły mi po głowie słowa nieznajomego ,, Jeśli chcesz, żeby ona przeżyła musisz mnie do niej dopuścić! Zrozum to! Ja chcę jej dobra!’’.
-Jestem zmęczona… Idę spać…- powiedziałam i idąc w stronę sypialni delikatnie go pocałowałam.
                                                                                ***
Kolejny raz przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek. Widząc godzinę czwartą nad ranem zamknęłam oczy i znowu spróbowałam zasnąć. Po dłuższej chwili uchyliłam powieki i zerknęłam na Iana. Smacznie spał i cicho pochrapywał. Miałam idealny moment, ale na co tak właściwie? Sama nie wiedziałam. Podniosłam się i wyjęłam z kieszeni bluzy moją komórkę. Na wyświetlaczu pojawił się komunikat, że otrzymałam nową wiadomość. Jednym ruchem otworzyłam ją i przeczytałam. ,,Wiele ryzykuję pisząc tego sms, ale to nie ma znaczenia. Musimy się spotkać w lasku. Czekam. To pilne. Christopher. PS. Usuń tą wiadomość.’’  Zastanowiłam się chwilę o jaki lasek może chodzić temu całemu Christopherowi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie miejsce w którym wydarzył się cud. Lekarze mówili, że nie było dla mnie szans, ale ja przeżyła. Jedyne co ucierpiało to moja pamięć z którą nie miałam łączności i nadal nie mam. Założyłam na siebie moje rurki oraz zielony top i skierowałam się ku drzwiom. Gdy naciskałam na klamkę drzwi zaskrzypiały, a Ian niespokojnie poruszył się. Wiedziałam, że jeśli się obudzi wszystko pójdzie na nic. Po chwili jednak  znów zachrapał i obrócił się. W korytarzu wcisnęłam na nogi kozaki i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Nie wiedziałam czemu właściwie tam idę, ale jakieś niespotykane moce kierowały moimi dolnymi kończynami. Gdy tylko znalazłam się przed ścianę ciemnego lasu przystanęłam. Nie sądziłam bym musiała zapuszczać się głębiej. Obróciłam się panicznie słysząc za sobą ciche kroki.
-Jesteś…- usłyszałam cichy głos chłopaka  za plecami i powoli się obróciłam. Nagle wszystko było jasne. Zamarłam w bezruchu widząc te piękne, czarne oczy.  Już wiedziałam czemu Ian kłamał mi prosto w twarz. Chciał mnie chronić za wszelką cenę, a ja sama wdarłam się do paszczy lwa. Cofnęłam się o jeden krok w tył potykając się o jakiś kamień.
-Odsuń się ode mnie!- krzyknęłam i nabrałam w płuca powietrza. Chłopak uniósł ręce w geście poddania i odsunął się.
-Nie masz się czego bać. Nie chcę ci zrobić krzywdy- nagle wiatr zawiał mocniej i poczułam zapach jego perfum. Tych tak dobrze mi znanych. Nie miałam bladego pojęcia skąd je znam. W snach ich nie czułam co było jasne.
-To przez ciebie nic nie pamiętam! To ty mi to zrobiłeś! Czemu?! Przez ciebie nie wiem, czy naprawdę nazywam się Emilly!- wrzasnęłam, a strach nagle ustał. Chris patrzył na mnie smutnym wzrokiem i podchodził coraz bliżej mnie. Moje nogi jednak nie chciały się ruszyć.  Utkwiłam wzrok w jego hipnotyzującym spojrzeniu, przez co nawet nie zauważyłam, że stoi już kilka centymetrów ode mnie. Delikatnie odgarnął moje rozczochrane włosy za ucho i przejechał dłonią po moim policzku. Tak bardzo chciałam uciec wtedy, ale nie potrafiłam. Coś lub ktoś kazało mi tam stać i czekać na rozwój wydarzeń. Nagle głośne kroki odciągnęły moje spojrzenie od Christophera. Zauważyłam jak ten gniewnie zaciska dłoń w pięść i odwraca się w stronę ciemnej postaci. Po chwili jednak nie zwracając na nią uwagi odwrócił się do mnie i przytulił mnie do siebie.
-Przeczytaj to… Nie pokazuj mu… Proszę…- wyszeptał mi do ucha wkładając kartkę do mojej kieszeni. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a on już mijał nieznajomego. Nagle rozpoznałam w nim twarz Iana. Patrzył na mnie wściekle, ale też czule. Gdy tylko Christopher znikł z pola mojego widzenia, podbiegłam do Iana i mocno go przytuliłam.  Nadal niczego nie rozumiałam i zaczynałam się bać, że tak jeszcze długo pozostanie. Chłopak odwzajemnił uścisk, ale nie pocałował mnie tak jak miał to w zwyczaju w czubek głowy. Czułam, że coś jest nie tak.

____
Od autora: I jak? Według mnie nieźle. Pisałam go długo, ale chyba się opłacało. Powoli rozkręcam akcje, a to nie koniec;)

sobota, 4 lutego 2012

[2]-Nic mi nie jest! Czemu wy wszyscy sądzicie, że coś jest nie tak! Dajcie wy mi święty spokój! To że raz nie mam ochoty na twoje czułości nie oznacza, że coś mi dolega!

Zagryzłam dolną wargę, a Pamela spojrzała na mnie zdziwiona. Znała mnie na tyle dobrze, że wiedziała co to oznacza. Szybko powstrzymałam swój odruch i zapełniłam usta ciastkiem.
-Emilly co się dzieje?- spytałam odkładając łyżeczkę na brzeg talerzyka. Przełknęłam kawałek jabłecznika  i uśmiechnęłam się do niej lekko.
-Nic… Nie mam dziś po prostu nastroju.- wymamrotałam i wytarłam usta chusteczką. Pam doskonale wiedziała, że lepiej nie zmuszać mnie do zwierzeń. Wzruszyła więc tylko ramionami i podniosła się z krzesła.
-Muszę iść. Zayn czeka na mnie w domu. Trzymaj się- powiedziała i lekko mnie uściskała. Założyła kurtkę na plecy i wyszła, a ja zostałam sama w pustej kawiarni. Już miałam wychodzić gdy do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn o czarnych oczach i ciemnej karnacji. Usiadłam raptownie i przyjrzałam mu się uważniej. To był on. To jego rysowałam na każdym kroku, to on śnił mi się po nocach.
-Poproszę to co zawsze- powiedział i usiadł przy jednym z stolików. Zerknął na mnie ukradkiem i uśmiechnął się pod nosem. Nie miałam pojęcia co robić. Miałam podejść do niego i powiedzieć mu, że widzę go w snach? Uznał by mnie za wariatkę. Nagle do głowy przyszedł mi Ian i postanowiłam iść do domu. Obiecałam mu, że ten dzień spędzimy razem. Wyszłam z budynku nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Dopiero za rogiem poczułam, że jestem bezpieczna. O dziwo bałam się go, a w snach wydawał się być inny.
                                                                              ***
 Usiadłam na jednym z foteli i przykryłam się kocem. Nie znosiłam przebywać w tym domu sama. Czułam się tu dziwnie, wszystko w koło mnie przerażało kiedy nie było obok mnie Iana. Ciche przekręcanie klucza tak mnie wystraszyło, że serce zaczęło mi szybciej bić. Od tego nieszczęsnego telefonu z rana, miałam omamy i wszystko wydawało mi się być straszne. Dlatego też gdy ujrzałam w drzwiach mojego ukochanego odetchnęłam.
-Cześć skarbie. Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłem szybciej się wyrwać.- powiedział i odwiesił kurtkę na wieszak. Postanowiłam opanować targające mną emocje i zacząć myśleć racjonalnie. Nie mogłam całego życia podporządkować jakiemuś dzieciakowi robiącemu sobie ze mnie żarty. Podniosłam się z fotela i podeszłam do Iana. Ten spojrzał na mnie dziwnie i przebiegł mnie wzrokiem z góry do dołu. Uniosłam jedną brew, a on spojrzał mi w oczy i przyciągnął do siebie.- Czy mi się wydaje, czy wypiękniałaś kochanie?- jego komplementy- chodź przeważnie nieszczere- były bardzo miłe.
-Zrobię obiad. Na co masz ochotę?- spytałam i odsunęłam  go lekko od siebie.
-Em… Niech pomyślę…- kolejny raz przyciągnął mnie do siebie, a ja lekko znów go odsunęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony i złapał mnie za rękę.- Co się dzieje?- spytał. Miałam już tego dość. Wszyscy użalali się nade mną jak nad dzieckiem któremu zabrano ukochaną zabawkę, a przez to i ja zaczynałam rozczulać się nad sobą.
-Nic mi nie jest! Czemu wy wszyscy sądzicie, że coś jest nie tak! Dajcie wy mi święty spokój! To że raz nie mam ochoty na twoje czułości nie oznacza, że coś mi dolega!- wykrzyczałam mu twarz i zamknęłam się w sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Już po chwili odpłynęłam w błogi sen.
Gorące powietrze rozwiewało moje włosy i sprawiało, że coraz to bardziej pociłam się. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu i spojrzeć gdzie się znajduję. Nagle ciepło ustało i momentalnie nastał chłód. Objęłam się ramionami i uchyliłam lekko oczy. Nie był to przyjemny mrozek,  a wręcz przeciwnie czułam się jak bym zamarzała. Stałam w samym centrum miast. Ulice były wy pustoszone i nawet przydrożne lampy jakby mniej świeciły. Rozejrzałam się w koło i ujrzałam za sobą  obcą sylwetkę. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna zbliżał się w moją stronę. Gdy był kilka metrów ode mnie i stał pod lampą udało mi się zobaczyć jego twarz. Miał piękne czarne oczy i krótko ścięte brązowe włosy.
-Przepraszam…- wyszeptał i zasłonił mi usta dłonią. Wystraszona zaczęłam się wyrywać, ale zza rogu wyszedł kolejny mężczyzna. Zostałam przygnieciona do ściany jednego z budynków.
-Ty dziwko… Mnie się tak po prostu nie zostawia szmato…- wszystkie słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Dziwiło mnie to, że ten który rzucał w moją stronę wyzwiskami stał w cieniu. Zaś ten który mnie przyciskał do ściany miał łzy w oczach. Nie chciał tego. – Uduś ją…- wysyczał przez zęby mężczyzna w cieniu, a brunet przeciągnął swoje dłonie z moich ust na szyję. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się wyrywać.
-Emilly…Em…Emi…- dobiegał z daleka znany mi głos.
Wystraszona podniosłam się i wtuliłam w ciepły tors Iana.
-Spokojnie… Emilly to tylko zły sen…- szeptał cicho Ian i pogłaskał mnie po głowie. Delikatnie pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przytulił. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę drzwi. Były otwarte na roścież, mimo że je zamykałam na klucz.
-Jak otworzyłeś drzwi?- spytałam odsuwając się od niego lekko. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Były otwarte…- powiedział cicho opadł na łóżko. Mogła bym przysiąść, że zamykałam je na klucz i nawet nie wyjmowałam go z dziurki. Pokiwałam cudząco głową i w ślad za Ianem opadłam na łóżko. Wtuliłam się w jego bok, a on delikatnie pogłaskał mnie po głowie. Jak na faceta, był wyjątkowo czuły i opiekuńczy. Gdy kiedyś powiedziałam mu, że na dyskotece barman chciał mnie dotknąć wpadł w szał. O mały włos, a zabił by gościa.
                                                                                 ***
-No co ty?! Wiesz co… Te twoje sny wymiatają kochana…- powiedział Zayn i objął mnie ramieniem. Wykręciłam oczyma i spojrzałam znacząco na Pam. Ta tylko wzruszyła ramionami i słodko się uśmiechnęła.
-Mnie te sny nie bawiły bałwanie!- powiedziałam i uderzyłam go w brzuch, a ten skulił się.
-Hah… Zayn dziewczyna cię rozkłada na łopatki- powiedział Ian, a ja posłałam mu groźne spojrzenie. Nie miałam dziś najmniejszej ochoty na nasz grupowy wypad, ale Ian obiecał Zaynowi i nie miałam wyboru. Jak to on powiedział. ,,Mu się nie odmawia kicia’’ Na wspomnienie jego słów i wyrazu twarzy gdy to mówił, lekko się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Iana i zobaczyłam coś niepokojącego. Wpatrywał się w jednego z imprezowiczów ze złością w oczach. O dziwo nie znałam mężczyzny, ale gdzieś widziałam już tą posturę.
-Zaraz wracam…- powiedział i wściekły odszedł od stolika. Spojrzałam na niego nie pewnie, ale on tylko puścił mi oczko i podszedł do nieznajomego. Wypchnął go z dyskoteki, a przez okno widziałam jak go popycha. Wstałam od stołu i nie zważając na Pam i Zayna podeszłam do wyjścia. Mimo głośnej muzyki słyszałam każde ich słowo.

_____
Od autora: Mam już napisane cztery rozdziały;D Hah pierwszy raz mam takie chęci do pisania. Co do rozdziału to nie jest zły;) Trochę się dzieje, ale w kolejnych będzie jeszcze lepiej;D