piątek, 16 marca 2012

Epilog...

           Kapłan wymówił ostatnie słowa, a ja spuściłam głowę. Nie miałam w nikim pocieszenia.Stałam tu całkiem sama. Mimo, że wielu ludzi przyszło na pogrzeb Christophera nikogo z nich nie znałam. Widziałam w ich oczach ból i żal, ale nikt nie wydawał się bardziej tym przejmować. Zamknęłam parasol mimo nadal padającego deszczu. Pogoda była wyśmienita jak na pogrzeb. Ludzie powoli się rozchodzili, a gdy wszyscy wyszli z cmentarza stałam sama. Przysiadłam na ławeczce z boku i dałam się pochłonić wspomnieniom. Nie płakałam... wszystkie moje łzy wyschły w ciągu tego tygodnia.Nie miałam w sobie tyle wody, bo po raz kolejny rozkleić się. Pamiętam tamten dzień jak żaden inny. Gdy dowiedziałam się kto dźgnął Christophera chciałam się powiesić, chodź byłam świadoma do czego zdolny jest Ian, nie sądziłam, że zabije człowieka. A do tego naszego wspólnego przyjaciela. Nie cieszyło mnie nawet to, że dali mu dożywocie, bo sądziłam, że to za niska kara. Dla takich jak on powinni dać od razu krzesło elektryczne. Spojrzałam na wykaligrafowane litery układające się w inicjały Chrisa. C.A... Nagle usłyszałam szybki bieg i ciche westchnienie.
-Spóźniłem się...-wyszeptał nie znany mi głos, a ja lekko przytaknęłam. Zerknęłam w stronę nie znajomego i stwierdziłam, że jest mi obcy. Miał dość długie blond włosy i niebieskie oczy. Na sobie miał czarne spodnie i tego samego koloru kurtkę. Odgarnął mokre włosy do tyłu i usiadł koło mnie.
-Obiecałem mu, że będę tu na czas...-powiedziała załamany chłopak i zerknął na mnie ukradkiem.
-Obiecałeś?-spytałam zaskoczona, on przytaknął.
-Byliśmy przyjaciółmi... Po tym jak jego ukochana zaginęła i straciła pamięć zamknął się w sobie i prosił bym obiecał, że przyjdę na jego pogrzeb.- i znowu zachciało mi się płakać.
-Wybaczy ci...-powiedziałam cicho  połykając łzy. Chłopak spojrzał na mnie smutno lekko mnie przytulił. Potrzebowałam kogoś kto mi pomoże, a to że był obcy nie obchodziło mnie w tedy.
-Ci też...-powiedział mi do ucha, a ja tylko pociągnęłam nosem.

Cztery lata później:
            Przysiadłam na tej samej ławeczce na której poznałam Ricka. spojrzałam na nadal tak piękne inicjały jak cztery lata temu i uroniłam jedną łzę. Przychodziłam tu od tych lat co dziennie. Nawet w dzień kiedy miałam ślub. Obiecałam sobie, że Christopher zawsze zostanie w moim sercu i będzie jego częścią. Spojrzałam na małą postać klęczącą przed grobem i wymawiającą cicho modlitwę do Jezusa. Harry odmówiwszy swój codzienny rytuał podszedł do mnie i wskoczył mi na kolana. Miał trzy latka, a był bardzo rozumny i sprytny.
-Mamusiu... Kim był ten pan?-spytał któregoś razu, a gdy mu opowiedziałam cała historię[pomijając ostatnie momenty jego życia] zamilkł. Nie zadawał więcej takich pytań. Uważał je za niestosowne i nie ,,fajne''.  Nagle ktoś zabrał mi szkraba z kolan i uniósł wysoko w powietrze.
-Jak się masz szkrabie?-spytał Rick całując małego w czoło,a  mnie w policzek. Nie miał nic przeciwko naszym codziennym spotkaniom. Chris był mu bardzo bliski, jak i mi, ale często nie znajdował czasu, by przyjść tu z nami.
-Modliłem się to Chrisa!-powiedział zadowolony Harry i wyrwał się ojcu. Po czym pociągnął go w stronę grobu. Pokazał paluszkiem na mały punkt w rogu, a Rick szeroko się uśmiechnął, po czym spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. Mężczyzna wziął do ręki obrazek i pokazał mi go.-Zostaw! To dla Chrisa! Ma tu być!-obrazek przedstawiał naszą rodzinę, a po środku stał świetlisty anioł. Właśnie pod tą postacią mój mały synek wyobrażał sobie C.A.
_________
Od autora: Trochę mi żal... Na prawdę dobrze mi się tu pisało, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Dziękuję wam wszystkim za miłe komentarze i słowa otuchy, a w szczególności...:
Jemi: Za to, że wspierasz mnie gdy mam doła i jesteś przyjaciółką na dobre i na złe... To wiele dla mnie znaczy.
Boddie: Hah za twoje przerażenie gdy usłyszałaś, że kończę bloga;) Naprawę miło, że tak się tym przejmowałaś.
Dziękuję wam!

niedziela, 11 marca 2012

[9]-Co ty zrobiłaś?! Nie możemy zawieźć jej na pogotowie!

                         Właśnie miał zaczynać swoją historię gdy do pomieszczenia wpadł Christopher. Był wściekły i pałał nienawiścią. Nieznajomy obrócił się przodem do niego i lekko uśmiechnął.
-Znowu się spotykamy... Kto by pomyślał, że ona znowu będzie nas łączyć.-powiedział zadowolony i przyciągnął mnie do siebie. Wzięłam głęboki oddech, gdy ten przycisnął mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. Uderzyłam go z łokcia w brzuch, ale to nic nie dało.
-To ja nie zrobiłem tego co kazałeś... To moja wina, wypuść ją!-wrzeszczał szatyn patrząc na mnie z przerażeniem. Gdy mój przeciwnik rozluźnił uścisk postanowiłam spytać.
-Powiecie mi co się stało w tym lesie?! I czemu Chris chciał mnie zabić?!-wrzasnęłam z ostatnich sił, a Ian podszedł bliżej.
-Eh... To nie było tak... Nie sugeruj się snami. Widzisz gdy straciłaś pamięć postanowiliśmy to wykorzystać i pomieszać trochę w twojej głowie. Wmówiłem ci, że to Chris chciał cię zabić. To było tak, że była nas czwórka... Ja, ty, Christopher i Victor-wskazał dłonią na mojego oprawcę.- Któregoś dnia Chris wyznał nam, że zakochał się w tobie, że jest gotów poświęcić naszą przyjaźń...-nagle w słowo wszedł mu Victor.
-Byliśmy  wściekli, a ty go jeszcze prowokowałaś, jakbyś liczyła na jego uczucie... W końcu wyjechaliście razem, a my z Ianem postanowiliśmy się zemścić. Teraz już wiemy, że to była sztuczna przyjaźń, a cała nasza trójka kochała ciebie nad życie...-wzdrygnęłam się na myśl, że ktoś taki jak Ian i Victor mógł coś do mnie czuć.
-Jeśli... Czemu chcecie mnie zabić?-spytałam spokojnie.
-To ty zniszczyłaś naszą przyjaźń. Pojawiłaś się tamtego dnia, a my staliśmy się swoimi największymi wrogami-nagle całe tamto wspomnienie wróciło. Pamiętałam to jakbym nigdy nie zapomniała.
-Nie chciałam...-powiedziałam dławiąc się własnymi łzami, a Christopher spojrzał na mnie z politowaniem. Victor wypuścił mnie z uścisku, a ja opadłam na ziemię. Nie mogłam pohamować płaczu, a wiedziałam, że to jedyne co mi pozostało. Już niedługo miałam zginąć z rąk przyjaciela, a to wszystko przez moje dawne uczucie do przyjaciela... Chodź może... nie takie dawne. Nadal czułam z nim bliską więź, ale czy to miłość? Nie mogłam tego stwierdzić w tamtej chwili. Przez chwilę zastanowiłam się gdzie jest policja, której syrenę słyszałam przed chwilą. Nagle ktoś mnie do siebie przytulił i pocałował w czoło. Wiedziałam, że to Christopher. Czułam jego perfumy, a poza tym żaden z pozostałej dwójki nie zrobił by tego. Zastanawiało mnie też czemu mnie jeszcze nie zabiją tylko każą cierpieć.
-No zabijcie mnie!-wrzasnęłam wyrywając się chłopakowi. Wstałam twarzą w twarz do Victor i otarłam łzy.-Podetnijcie mi gardło! Czemu mi tego nie zrobicie?! Czemu?!-krzyczałam, a Alex z uśmiechem spojrzała na mnie. Wyglądała jakby moje cierpienie ją wzmacniało.
-Bo chcemy byście oboje cierpieli... Ty z powodu winy, a on widząc cię w takim stanie umiera od środka...-wymamrotał Ian i oparł się o ścianę. Podeszłam do niego i nie zobaczyłam w jego oczach ani trochę miłości.
-Nasze uczucie to była pozorna gra? Chciałeś bym rozpaczała po twojej stracie?-spytałam szukając jego wzroku, który cały czas unikał mojego spojrzenia.-To się myliłeś! Nie będę rozpaczać, tylko dlatego, że byłeś takim sukinsynem! Ale dlatego, że mnie wykorzystałeś...-powiedziałam i dałam mu w twarz. Ten momentalnie złapał mnie za rękę i już chciał uderzyć, ale Chris go obalił. Zaczęli się bić, a Victor stał z boku z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Nagle coś uderzyło mnie w tył głowy, a ja opadłam na ziemię. Słyszałam już tylko krzyk Chrisa i kłótnię chłopaków z Alex.
-Co ty zrobiłaś?! Nie możemy zawieźć jej na pogotowie!-krzyczał któryś i nie obchodziło ich, że odpływam. Tylko Chrisa interesowało co się ze mną dzieje. Ukląkł przy mnie i uniósł lekko moją głowę uciszając przy tym chłopaków. A ja odpłynęłam.
***
                 Obudziłam się na łóżku w tym samym miejscu co wcześniej, a nie widząc nikogo koło mnie chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie. Gdy otwierałam drzwi wyjściowe przede mną pojawił się wysoki mężczyzna. Oczy miał ciemne i poważne, a na sobie mundur policyjny. Wystraszona odskoczyłam do tyłu, a on uniósł dłonie w geście poddania.
- Chciałem tylko sprawdzić jak idzie zbieranie dowodów.-powiedział spoglądając w stronę piwnicy. Podążyłam za jego wzrokiem i szybko zbiegłam po schodach prowadzących w tamto miejsce.  Widząc na dole kilku policjantów zebranych w jednym miejscu przedarłam się przez nich. Widząc na ziemi martwe ciało zamarłam w bez ruchu. Po moim policzku spłynęłam jedna łza, a za nią kolejna i kolejna. Przymknęłam oczy i upadłam na kolana. Ciemne włosy chłopaka kleiły się mu do twarzy, a oczy były zamknięta. Klatka piersiowa nie unosiła się, co dawało tylko jedno do zrozumienia. Jedyna osoba, która mi pozostała zginęła. Funkcjonariusze policji próbowali mnie od ciągnąc, ale nie dawałam się. Nie mogłam go opuścić teraz. Nie zdążyłam mu wyznać co do niego czuję.Oparłam głowę o jego tors i rozpłakałam się na dobre. Chris zginął... Nie miałam pojęcia w jaki sposób, ale na pewno z mojego powodu.
________
Od autora: Jest strasznie krótki, ale za to dzieje się w nim trochę. Isabel dowiaduje się całej historii no i ginie... Christopher... Postanowiłam tak to zakończyć. Jeszcze tylko epilog, do którego chcę przyłożyć się jak do żadnego z innych rozdziałów. Liczę na wasze szczere opinie w komentarzu;)

czwartek, 8 marca 2012

[8]-Z osób które znam to ty i Ian jesteście nic nie warci!

            Podkuliłam kolana i kolejny raz chuchnęłam na swoje zmarznięte dłonie. Po zmianie temperatury wnioskowałam, że zachodzi zmrok. Siedziałam na betonowej posadce w piwnicy. Nie miałam na sobie prawie w ogóle ubrań. Jedynie koszulka i moje stare podarte dżinsy. Ian kazał mi to ubrać nim tu zeszłam. Najwidoczniej chcieli bym zginęła z wyziębienia organizmu. Na szczęście wiedziałam jak najdłużej przetrwać. Podniosłam się i zaczęłam chodzić w kółko, by rozgrzać dolne kończyny. Nagle drzwi otworzyły się i do środka weszła Alex z kubkiem w ręce. Nad naczyniem unosiła się para, co oznaczało, że pije coś ciepłego. Nie miałam jednak zamiaru poniżać się przed nią. Dziewczyna usiadła na schodku i upiła łyk.
-Pyszne to kakao... Musisz kiedyś spróbować, o ile cię oszczędzimy.-powiedziała z uśmiechem i owinęła się kocem, który przed chwilą przyniosła.
-Super. Twoje towarzystwo nie ma tu sensu więc wycofaj się pusta blondynko.-powiedziałam opierając się o ścianę i nadal ruszając palcami u stóp.
-Nie powinnaś tak się do mnie odzywać. Możesz szybciej zginąć jeśli będziesz się o to prosić.-powiedziała i wstała. Odwróciłam się do niej tyłem, ale słyszałam jeszcze jak przed wyjściem szepcze pod nosem ,,Co za suka'' Nie znosiłam tej dziewczyny i nadal nie miałam pojęcia o co im chodzi. Do tego denerwowało mnie, to że co chwilę  słyszę dźwięk mojego telefonu. Jeszcze niedawno nie było tu zasięgu, a tu nagle jest. Może Ian zamontował odbiornik? Jednak to nie miało znaczenia. Nie mogłam i tak odczytać napływających wiadomości. Gdy przysiadłam usłyszałam po raz kolejny dzwonek mojego telefonu, ale pierwszy raz ktoś dzwonił. Do tego czasu przychodziły tylko sms-y.
-Co cię to interesuje! Jest bezpieczna daleko od ciebie!-krzyczał do słuchawki Ian, a ja pomyślałam, że to moja jedyna szansa. Może to akurat Christopher?
-Ratunku! Pomóżcie mi!- krzyczałam waląc pięściami w drzwi. Najwidoczniej osoba z którą rozmawiał mój ,,chłopak'' usłyszała mnie, bo Ian zaczął mu coś tłumaczyć.
-Emilly lubi ostry seks. Właśnie nam przeszkodziłeś.-powiedział Ian i zaraz wszedł do piwnicy. Zepchnął mnie ze schodów i nim zdążyłam zorientować się co się dzieje on trzymając mnie za szyję przycisnął mnie do ściany. Jego uścisk był tak silny, że trudno było mi oddychać. Złapałam dłońmi jego dłonie, a on zacisnął je jeszcze mocniej. Nagle poczułam zapach krwi i jak jakaś maź spływa mi po głowie. -Jeszcze raz to zrobisz, a pogrzebię cię żywcem, wykopię i poćwiartuję.-powiedział wściekły, a ja łapiąc oddech splunęłam mu prosto w twarz. Nie dam się szantażować takiemu debilowi. Ten rzucił mną o ścianę i kopnął w brzuch. Nigdy nie był aż tak brutalny w stosunku do mnie. Dotknęłam dłonią włosów i przysunęłam ją do oczu. Było tu tak ciemno, że ledwo coś dostrzegałam.
-Sukinsyn!-krzyknęłam a ten z głupim uśmieszkiem skierował się w kierunku drzwi.
-On się z tobą policzy...-powiedział cicho i wyszedł trzaskając drzwiami. Splunęłam krwią na ziemię i wstałam. Miałam tego miejsca po dziurki w nosie.
***
     Dwa dni później:
           Minęły dwa dni od czasu kiedy znajdowałam się w tej piwnicy. Zaczynałam powoli zamarzać. Pam na pewno zorientowała się, że coś jest nie tak. Dzisiaj miał być nasz co tygodniowy obchód sklepów. Nigdy go nie przegapiłam. Gdy drzwi otworzyły się wstałam. Jasne światło oślepiło mnie i automatycznie zakryłam oczy dłonią. Zatrzepotałam kilka razy powiekami, by mój wzrok przyzwyczaił się do jasności i z irytacją stwierdziłam, że dalej nic nie widzę. Wcześniej mój wzrok i słuch był tak czuły, jak nigdy, a w tym miejscu traciłam zmysły. Słyszałam głośne kroki postaci i skuliłam się w koncie. Wszystko mnie bolało. Nawet najmniejszy oddech miażdżył mi płuca.
-Nareszcie cię znalazłem... -powiedział niski, chrypliwy głos.Słuchanie go nie było niczym przyjemnym.
-Czego wy ode mnie wszyscy chcecie do cholery!-wrzasnęłam i wstałam. Dopiero teraz moje oczy zaczęły wyraźnie widzieć mężczyznę.Był wysoki około metr osiemdziesiąt i miał niebieskie oczy. Blond włosy ułożone w nieładzie opadały mu na czoło.
-No tak... Christopher nie załatwił cię, a jedynie straciłaś przez niego pamięć... Myślałem, że pójdzie mu lepiej. Trzeba było od razu kazać zabić cię Ianowi.-powiedział ostatnie słowa wręcz pod nosem, a ja spojrzałam wściekle na Iana. Stał w drzwiach i uśmiechał się do mnie.
-Mam tego dość... Tych waszych gierek i was samych, a zwłaszcza go...-wskazałam głową na Iana.- Nie znoszę gdy taki zapchlony kundel kręci się koło mnie...-powiedziałam nie zważając uwagi na powagę sytuacji. Mężczyzna roześmiał się tylko, a Ian spojrzał na mnie wściekle. -Ma poczucie humoru dziewczyna... Wiesz co... zastanawiałem się czemu to ja własnoręcznie cię wtedy w lesie nie zabiłem. Myślałaś nad tym skarbie?-spytał łapiąca za mój podbródek. Wyrwałam się szybko i spojrzałam w pusty punkt w ścianie.- I doszedłem do wniosku, że chciałem byś bardziej cierpiała, ale wyszło na to, że nic nie pamiętałaś i dopiero teraz wiesz jakim sukinsynem jest twój ,,przyjaciel''.
-Z osób które znam to ty i Ian jesteście nic nie warci!-wrzeszczałam, gdy usłyszałam odgłos syreny policyjnej. Uśmiechnęłam się, ale gdy chciałam wstać nieznajomy złapał mnie za włosy i uderzył w twarz. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Od dłuższego czasu nic nie czułam.
-Policja!-wrzeszczała Alex wbiegając do środka i patrząc na mnie wściekle.
-Czas byś dowiedziała się całej prawdy, a potem zginęła z moich własnych rąk-powiedział blondyn uśmiechając się szeroko i siadając na przeciw mnie.
___________
Od autora: Nie wiem jak wam się podoba, ale mi średnio. Dużo w nim przemocy i niewiadomych. W następnym rozdziale postaram się wszystko wyjaśnić, bo dobiegamy do końca tej historii.Na początku chciałam zrobić sondę jakie ma być zakończenie, ale stwierdziłam, że sama podejmę tę decyzję i powiem szczerze, że sama jeszcze nie wiem;)

piątek, 2 marca 2012

[7]-Wygrałam...A ty przegrałaś podwójnie. Chłopaka i życie...

Trzasnęłam drzwiczkami od samochodu i weszłam na stację. Czułam jak Ian podąża za mną więc szybko się odwróciłam.
-Idę do toalety. Nie ucieknę ci...-powiedziałam i ruszyłam w kierunku toalety. Stanęłam przy umywalce i uderzyłam pięścią w lustro. Obydwaj byli tacy sami. Dwu licowi i nic nie warci.Kopnęłam nogą o drzwi od kabiny i osunęłam się na ziemię. Cały czas myślałam o mojej rozmowie z Ianem.
-Nie powiedział ci tak ważnej rzeczy? No popatrz... Myślałem, że jest odważniejszy. A on się boi kruchej dziewczyny.- przeszyłam do wzrokiem
-Nie jestem krucha... To ty mnie taką stworzyłeś...-powiedziałam i zacisnęłam dłonie w pięści. Christopher opowiadał mi jaka byłam kiedyś. Twarda i pewna siebie. Umiałam wszystkich zmieszać z błotem.
-To on cię chciał zabić...-powiedział tak dobitnie, że aż wzdrygnęłam się. Siedziałam jak oniemiała.
 Podniosłam się i wyszłam z toalety. To nie mogła być prawda, to jakiś okropny sen... Zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Pomyślałam, ale doskonale wiedziałam, że tak nie będzie.  Wsiadłam do auta i utkwiłam wzrok w szybie. Nawet nie wiedziałam dokąd jedziemy. Nie bałam się. Wiedziałam, że Ian nic mi nie zrobi i nadal mu ufałam. Nie tak jak kiedyś, ale jednak ufałam. Samochód ruszył, a ja podparłam głowę na podgłówku.
-Co cie łączy z Alexis?-spytałam. Nie chciałam zadać tego pytania, ale musiałam jakoś przerwać ciszę. Jechaliśmy w niej już dobrą godzinę, nie chciałam kolejnej.
-Nic-powiedział bez zastanowienia, ale wiedziałam, ze kłamie. Czułam to. Wiedziałam, że on mnie zdradził. Byłam tego pewna. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on uniósł dłoń w geście przysięgi. Tym bardziej mu nie wierzyłam. Robił tak gdy kłamał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam już pewność, że coś do niej czuje. On jednak inaczej odczytał mój sygnał i też się uśmiechnął.
-Dokąd jedziemy?-spytałam i spojrzałam przed siebie. Jechaliśmy jakąś leśną drogą prowadzącą do nikąt. Wkoło były tylko krzaki i nic więcej.
-Zaraz dojedziemy to się dowiesz. Powiedział ci co tak właściwie ci grozi?-spytał chłopak spoglądając na mnie ukradkiem. Pokiwałam przecząco głową i nie zwracając na niego uwagi wyjęłam z torby telefon. Miałam trzy wiadomości od Pam i jedną od Christophera. Nim zdążyłam ją odczytać Ian zabrał mi telefon i schował do schowka.- Teraz załatwimy to po mojemu.- powiedział, ale ja nie sądziłam, że ma na myśli TO. Nagle auto zatrzymało się przed drewnianym domkiem. W koło rosło pełno drzew i trudno było go dostrzec z oddali. Powoli wysiadłam i skierowałam swoje kroki w kierunku domku jednak Ian szybko mnie zatrzymał.
-Nie myślisz chyba, że będę nosił twoje rzeczy księżniczko.-powiedział i rzucił mi walizkę, która z hukiem upadła mi przed stopami. Spojrzałam na walizkę, a po chwili na Iana. Stał z rękoma założonymi i szyderczo się uśmiechał. Coś mi tu stanowczo nie pasowało. Podniosłam torbę i weszłam na ganek.
***
Leżałam na łóżku i bawiłam się piłką tenisową w czasie kiedy Ian próbował znaleźć zasięg. Ta dziura była nie do wytrzymania. Ale przynajmniej nikt nie miał prawa nas u odnaleźć. Nagle drzwi od domku otworzyły się i do środka wszedł Ian z... co bardzo mnie zaskoczyło, Alex. Dziewczyna uśmiechała się do mnie i patrzała z wyższością.
-Mogę ja ją zabić? Mam na to wielką ochotę...-powiedziała, a ja podskoczyłam jak oparzona. Co oni planowali. Nagle Ian przytulił dziewczynę do siebie i delikatnie pocałował ją w usta. W tym samym momencie coś we mnie pękło, a po moim policzku popłynęła mimowolnie łza. 
-Oczywiście kochanie...-powiedział szeptem. Wiedział, że go usłyszę więc mógł mówić tak cicho jak tylko chciał. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku drzwi, ale Ian zatrzymał mnie jednym ruchem. Zacisnął swoją dłoń na moim nadgarstku tak mocno, że traciłam czucie. Blondynka przejechała dłonią po moich plecach i wyszeptała mi do ucha.
-Wygrałam...A ty przegrałaś podwójnie. Chłopaka i życie... 

________
Od autora: Napisany... Gwałtowna zmiana biegu wydarzeń. Ian stał się tym ,,złym'' Hah... Nie miałam tego zaplanowanego, ale tak wyszło.