piątek, 16 marca 2012

Epilog...

           Kapłan wymówił ostatnie słowa, a ja spuściłam głowę. Nie miałam w nikim pocieszenia.Stałam tu całkiem sama. Mimo, że wielu ludzi przyszło na pogrzeb Christophera nikogo z nich nie znałam. Widziałam w ich oczach ból i żal, ale nikt nie wydawał się bardziej tym przejmować. Zamknęłam parasol mimo nadal padającego deszczu. Pogoda była wyśmienita jak na pogrzeb. Ludzie powoli się rozchodzili, a gdy wszyscy wyszli z cmentarza stałam sama. Przysiadłam na ławeczce z boku i dałam się pochłonić wspomnieniom. Nie płakałam... wszystkie moje łzy wyschły w ciągu tego tygodnia.Nie miałam w sobie tyle wody, bo po raz kolejny rozkleić się. Pamiętam tamten dzień jak żaden inny. Gdy dowiedziałam się kto dźgnął Christophera chciałam się powiesić, chodź byłam świadoma do czego zdolny jest Ian, nie sądziłam, że zabije człowieka. A do tego naszego wspólnego przyjaciela. Nie cieszyło mnie nawet to, że dali mu dożywocie, bo sądziłam, że to za niska kara. Dla takich jak on powinni dać od razu krzesło elektryczne. Spojrzałam na wykaligrafowane litery układające się w inicjały Chrisa. C.A... Nagle usłyszałam szybki bieg i ciche westchnienie.
-Spóźniłem się...-wyszeptał nie znany mi głos, a ja lekko przytaknęłam. Zerknęłam w stronę nie znajomego i stwierdziłam, że jest mi obcy. Miał dość długie blond włosy i niebieskie oczy. Na sobie miał czarne spodnie i tego samego koloru kurtkę. Odgarnął mokre włosy do tyłu i usiadł koło mnie.
-Obiecałem mu, że będę tu na czas...-powiedziała załamany chłopak i zerknął na mnie ukradkiem.
-Obiecałeś?-spytałam zaskoczona, on przytaknął.
-Byliśmy przyjaciółmi... Po tym jak jego ukochana zaginęła i straciła pamięć zamknął się w sobie i prosił bym obiecał, że przyjdę na jego pogrzeb.- i znowu zachciało mi się płakać.
-Wybaczy ci...-powiedziałam cicho  połykając łzy. Chłopak spojrzał na mnie smutno lekko mnie przytulił. Potrzebowałam kogoś kto mi pomoże, a to że był obcy nie obchodziło mnie w tedy.
-Ci też...-powiedział mi do ucha, a ja tylko pociągnęłam nosem.

Cztery lata później:
            Przysiadłam na tej samej ławeczce na której poznałam Ricka. spojrzałam na nadal tak piękne inicjały jak cztery lata temu i uroniłam jedną łzę. Przychodziłam tu od tych lat co dziennie. Nawet w dzień kiedy miałam ślub. Obiecałam sobie, że Christopher zawsze zostanie w moim sercu i będzie jego częścią. Spojrzałam na małą postać klęczącą przed grobem i wymawiającą cicho modlitwę do Jezusa. Harry odmówiwszy swój codzienny rytuał podszedł do mnie i wskoczył mi na kolana. Miał trzy latka, a był bardzo rozumny i sprytny.
-Mamusiu... Kim był ten pan?-spytał któregoś razu, a gdy mu opowiedziałam cała historię[pomijając ostatnie momenty jego życia] zamilkł. Nie zadawał więcej takich pytań. Uważał je za niestosowne i nie ,,fajne''.  Nagle ktoś zabrał mi szkraba z kolan i uniósł wysoko w powietrze.
-Jak się masz szkrabie?-spytał Rick całując małego w czoło,a  mnie w policzek. Nie miał nic przeciwko naszym codziennym spotkaniom. Chris był mu bardzo bliski, jak i mi, ale często nie znajdował czasu, by przyjść tu z nami.
-Modliłem się to Chrisa!-powiedział zadowolony Harry i wyrwał się ojcu. Po czym pociągnął go w stronę grobu. Pokazał paluszkiem na mały punkt w rogu, a Rick szeroko się uśmiechnął, po czym spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. Mężczyzna wziął do ręki obrazek i pokazał mi go.-Zostaw! To dla Chrisa! Ma tu być!-obrazek przedstawiał naszą rodzinę, a po środku stał świetlisty anioł. Właśnie pod tą postacią mój mały synek wyobrażał sobie C.A.
_________
Od autora: Trochę mi żal... Na prawdę dobrze mi się tu pisało, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Dziękuję wam wszystkim za miłe komentarze i słowa otuchy, a w szczególności...:
Jemi: Za to, że wspierasz mnie gdy mam doła i jesteś przyjaciółką na dobre i na złe... To wiele dla mnie znaczy.
Boddie: Hah za twoje przerażenie gdy usłyszałaś, że kończę bloga;) Naprawę miło, że tak się tym przejmowałaś.
Dziękuję wam!

niedziela, 11 marca 2012

[9]-Co ty zrobiłaś?! Nie możemy zawieźć jej na pogotowie!

                         Właśnie miał zaczynać swoją historię gdy do pomieszczenia wpadł Christopher. Był wściekły i pałał nienawiścią. Nieznajomy obrócił się przodem do niego i lekko uśmiechnął.
-Znowu się spotykamy... Kto by pomyślał, że ona znowu będzie nas łączyć.-powiedział zadowolony i przyciągnął mnie do siebie. Wzięłam głęboki oddech, gdy ten przycisnął mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. Uderzyłam go z łokcia w brzuch, ale to nic nie dało.
-To ja nie zrobiłem tego co kazałeś... To moja wina, wypuść ją!-wrzeszczał szatyn patrząc na mnie z przerażeniem. Gdy mój przeciwnik rozluźnił uścisk postanowiłam spytać.
-Powiecie mi co się stało w tym lesie?! I czemu Chris chciał mnie zabić?!-wrzasnęłam z ostatnich sił, a Ian podszedł bliżej.
-Eh... To nie było tak... Nie sugeruj się snami. Widzisz gdy straciłaś pamięć postanowiliśmy to wykorzystać i pomieszać trochę w twojej głowie. Wmówiłem ci, że to Chris chciał cię zabić. To było tak, że była nas czwórka... Ja, ty, Christopher i Victor-wskazał dłonią na mojego oprawcę.- Któregoś dnia Chris wyznał nam, że zakochał się w tobie, że jest gotów poświęcić naszą przyjaźń...-nagle w słowo wszedł mu Victor.
-Byliśmy  wściekli, a ty go jeszcze prowokowałaś, jakbyś liczyła na jego uczucie... W końcu wyjechaliście razem, a my z Ianem postanowiliśmy się zemścić. Teraz już wiemy, że to była sztuczna przyjaźń, a cała nasza trójka kochała ciebie nad życie...-wzdrygnęłam się na myśl, że ktoś taki jak Ian i Victor mógł coś do mnie czuć.
-Jeśli... Czemu chcecie mnie zabić?-spytałam spokojnie.
-To ty zniszczyłaś naszą przyjaźń. Pojawiłaś się tamtego dnia, a my staliśmy się swoimi największymi wrogami-nagle całe tamto wspomnienie wróciło. Pamiętałam to jakbym nigdy nie zapomniała.
-Nie chciałam...-powiedziałam dławiąc się własnymi łzami, a Christopher spojrzał na mnie z politowaniem. Victor wypuścił mnie z uścisku, a ja opadłam na ziemię. Nie mogłam pohamować płaczu, a wiedziałam, że to jedyne co mi pozostało. Już niedługo miałam zginąć z rąk przyjaciela, a to wszystko przez moje dawne uczucie do przyjaciela... Chodź może... nie takie dawne. Nadal czułam z nim bliską więź, ale czy to miłość? Nie mogłam tego stwierdzić w tamtej chwili. Przez chwilę zastanowiłam się gdzie jest policja, której syrenę słyszałam przed chwilą. Nagle ktoś mnie do siebie przytulił i pocałował w czoło. Wiedziałam, że to Christopher. Czułam jego perfumy, a poza tym żaden z pozostałej dwójki nie zrobił by tego. Zastanawiało mnie też czemu mnie jeszcze nie zabiją tylko każą cierpieć.
-No zabijcie mnie!-wrzasnęłam wyrywając się chłopakowi. Wstałam twarzą w twarz do Victor i otarłam łzy.-Podetnijcie mi gardło! Czemu mi tego nie zrobicie?! Czemu?!-krzyczałam, a Alex z uśmiechem spojrzała na mnie. Wyglądała jakby moje cierpienie ją wzmacniało.
-Bo chcemy byście oboje cierpieli... Ty z powodu winy, a on widząc cię w takim stanie umiera od środka...-wymamrotał Ian i oparł się o ścianę. Podeszłam do niego i nie zobaczyłam w jego oczach ani trochę miłości.
-Nasze uczucie to była pozorna gra? Chciałeś bym rozpaczała po twojej stracie?-spytałam szukając jego wzroku, który cały czas unikał mojego spojrzenia.-To się myliłeś! Nie będę rozpaczać, tylko dlatego, że byłeś takim sukinsynem! Ale dlatego, że mnie wykorzystałeś...-powiedziałam i dałam mu w twarz. Ten momentalnie złapał mnie za rękę i już chciał uderzyć, ale Chris go obalił. Zaczęli się bić, a Victor stał z boku z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Nagle coś uderzyło mnie w tył głowy, a ja opadłam na ziemię. Słyszałam już tylko krzyk Chrisa i kłótnię chłopaków z Alex.
-Co ty zrobiłaś?! Nie możemy zawieźć jej na pogotowie!-krzyczał któryś i nie obchodziło ich, że odpływam. Tylko Chrisa interesowało co się ze mną dzieje. Ukląkł przy mnie i uniósł lekko moją głowę uciszając przy tym chłopaków. A ja odpłynęłam.
***
                 Obudziłam się na łóżku w tym samym miejscu co wcześniej, a nie widząc nikogo koło mnie chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie. Gdy otwierałam drzwi wyjściowe przede mną pojawił się wysoki mężczyzna. Oczy miał ciemne i poważne, a na sobie mundur policyjny. Wystraszona odskoczyłam do tyłu, a on uniósł dłonie w geście poddania.
- Chciałem tylko sprawdzić jak idzie zbieranie dowodów.-powiedział spoglądając w stronę piwnicy. Podążyłam za jego wzrokiem i szybko zbiegłam po schodach prowadzących w tamto miejsce.  Widząc na dole kilku policjantów zebranych w jednym miejscu przedarłam się przez nich. Widząc na ziemi martwe ciało zamarłam w bez ruchu. Po moim policzku spłynęłam jedna łza, a za nią kolejna i kolejna. Przymknęłam oczy i upadłam na kolana. Ciemne włosy chłopaka kleiły się mu do twarzy, a oczy były zamknięta. Klatka piersiowa nie unosiła się, co dawało tylko jedno do zrozumienia. Jedyna osoba, która mi pozostała zginęła. Funkcjonariusze policji próbowali mnie od ciągnąc, ale nie dawałam się. Nie mogłam go opuścić teraz. Nie zdążyłam mu wyznać co do niego czuję.Oparłam głowę o jego tors i rozpłakałam się na dobre. Chris zginął... Nie miałam pojęcia w jaki sposób, ale na pewno z mojego powodu.
________
Od autora: Jest strasznie krótki, ale za to dzieje się w nim trochę. Isabel dowiaduje się całej historii no i ginie... Christopher... Postanowiłam tak to zakończyć. Jeszcze tylko epilog, do którego chcę przyłożyć się jak do żadnego z innych rozdziałów. Liczę na wasze szczere opinie w komentarzu;)

czwartek, 8 marca 2012

[8]-Z osób które znam to ty i Ian jesteście nic nie warci!

            Podkuliłam kolana i kolejny raz chuchnęłam na swoje zmarznięte dłonie. Po zmianie temperatury wnioskowałam, że zachodzi zmrok. Siedziałam na betonowej posadce w piwnicy. Nie miałam na sobie prawie w ogóle ubrań. Jedynie koszulka i moje stare podarte dżinsy. Ian kazał mi to ubrać nim tu zeszłam. Najwidoczniej chcieli bym zginęła z wyziębienia organizmu. Na szczęście wiedziałam jak najdłużej przetrwać. Podniosłam się i zaczęłam chodzić w kółko, by rozgrzać dolne kończyny. Nagle drzwi otworzyły się i do środka weszła Alex z kubkiem w ręce. Nad naczyniem unosiła się para, co oznaczało, że pije coś ciepłego. Nie miałam jednak zamiaru poniżać się przed nią. Dziewczyna usiadła na schodku i upiła łyk.
-Pyszne to kakao... Musisz kiedyś spróbować, o ile cię oszczędzimy.-powiedziała z uśmiechem i owinęła się kocem, który przed chwilą przyniosła.
-Super. Twoje towarzystwo nie ma tu sensu więc wycofaj się pusta blondynko.-powiedziałam opierając się o ścianę i nadal ruszając palcami u stóp.
-Nie powinnaś tak się do mnie odzywać. Możesz szybciej zginąć jeśli będziesz się o to prosić.-powiedziała i wstała. Odwróciłam się do niej tyłem, ale słyszałam jeszcze jak przed wyjściem szepcze pod nosem ,,Co za suka'' Nie znosiłam tej dziewczyny i nadal nie miałam pojęcia o co im chodzi. Do tego denerwowało mnie, to że co chwilę  słyszę dźwięk mojego telefonu. Jeszcze niedawno nie było tu zasięgu, a tu nagle jest. Może Ian zamontował odbiornik? Jednak to nie miało znaczenia. Nie mogłam i tak odczytać napływających wiadomości. Gdy przysiadłam usłyszałam po raz kolejny dzwonek mojego telefonu, ale pierwszy raz ktoś dzwonił. Do tego czasu przychodziły tylko sms-y.
-Co cię to interesuje! Jest bezpieczna daleko od ciebie!-krzyczał do słuchawki Ian, a ja pomyślałam, że to moja jedyna szansa. Może to akurat Christopher?
-Ratunku! Pomóżcie mi!- krzyczałam waląc pięściami w drzwi. Najwidoczniej osoba z którą rozmawiał mój ,,chłopak'' usłyszała mnie, bo Ian zaczął mu coś tłumaczyć.
-Emilly lubi ostry seks. Właśnie nam przeszkodziłeś.-powiedział Ian i zaraz wszedł do piwnicy. Zepchnął mnie ze schodów i nim zdążyłam zorientować się co się dzieje on trzymając mnie za szyję przycisnął mnie do ściany. Jego uścisk był tak silny, że trudno było mi oddychać. Złapałam dłońmi jego dłonie, a on zacisnął je jeszcze mocniej. Nagle poczułam zapach krwi i jak jakaś maź spływa mi po głowie. -Jeszcze raz to zrobisz, a pogrzebię cię żywcem, wykopię i poćwiartuję.-powiedział wściekły, a ja łapiąc oddech splunęłam mu prosto w twarz. Nie dam się szantażować takiemu debilowi. Ten rzucił mną o ścianę i kopnął w brzuch. Nigdy nie był aż tak brutalny w stosunku do mnie. Dotknęłam dłonią włosów i przysunęłam ją do oczu. Było tu tak ciemno, że ledwo coś dostrzegałam.
-Sukinsyn!-krzyknęłam a ten z głupim uśmieszkiem skierował się w kierunku drzwi.
-On się z tobą policzy...-powiedział cicho i wyszedł trzaskając drzwiami. Splunęłam krwią na ziemię i wstałam. Miałam tego miejsca po dziurki w nosie.
***
     Dwa dni później:
           Minęły dwa dni od czasu kiedy znajdowałam się w tej piwnicy. Zaczynałam powoli zamarzać. Pam na pewno zorientowała się, że coś jest nie tak. Dzisiaj miał być nasz co tygodniowy obchód sklepów. Nigdy go nie przegapiłam. Gdy drzwi otworzyły się wstałam. Jasne światło oślepiło mnie i automatycznie zakryłam oczy dłonią. Zatrzepotałam kilka razy powiekami, by mój wzrok przyzwyczaił się do jasności i z irytacją stwierdziłam, że dalej nic nie widzę. Wcześniej mój wzrok i słuch był tak czuły, jak nigdy, a w tym miejscu traciłam zmysły. Słyszałam głośne kroki postaci i skuliłam się w koncie. Wszystko mnie bolało. Nawet najmniejszy oddech miażdżył mi płuca.
-Nareszcie cię znalazłem... -powiedział niski, chrypliwy głos.Słuchanie go nie było niczym przyjemnym.
-Czego wy ode mnie wszyscy chcecie do cholery!-wrzasnęłam i wstałam. Dopiero teraz moje oczy zaczęły wyraźnie widzieć mężczyznę.Był wysoki około metr osiemdziesiąt i miał niebieskie oczy. Blond włosy ułożone w nieładzie opadały mu na czoło.
-No tak... Christopher nie załatwił cię, a jedynie straciłaś przez niego pamięć... Myślałem, że pójdzie mu lepiej. Trzeba było od razu kazać zabić cię Ianowi.-powiedział ostatnie słowa wręcz pod nosem, a ja spojrzałam wściekle na Iana. Stał w drzwiach i uśmiechał się do mnie.
-Mam tego dość... Tych waszych gierek i was samych, a zwłaszcza go...-wskazałam głową na Iana.- Nie znoszę gdy taki zapchlony kundel kręci się koło mnie...-powiedziałam nie zważając uwagi na powagę sytuacji. Mężczyzna roześmiał się tylko, a Ian spojrzał na mnie wściekle. -Ma poczucie humoru dziewczyna... Wiesz co... zastanawiałem się czemu to ja własnoręcznie cię wtedy w lesie nie zabiłem. Myślałaś nad tym skarbie?-spytał łapiąca za mój podbródek. Wyrwałam się szybko i spojrzałam w pusty punkt w ścianie.- I doszedłem do wniosku, że chciałem byś bardziej cierpiała, ale wyszło na to, że nic nie pamiętałaś i dopiero teraz wiesz jakim sukinsynem jest twój ,,przyjaciel''.
-Z osób które znam to ty i Ian jesteście nic nie warci!-wrzeszczałam, gdy usłyszałam odgłos syreny policyjnej. Uśmiechnęłam się, ale gdy chciałam wstać nieznajomy złapał mnie za włosy i uderzył w twarz. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Od dłuższego czasu nic nie czułam.
-Policja!-wrzeszczała Alex wbiegając do środka i patrząc na mnie wściekle.
-Czas byś dowiedziała się całej prawdy, a potem zginęła z moich własnych rąk-powiedział blondyn uśmiechając się szeroko i siadając na przeciw mnie.
___________
Od autora: Nie wiem jak wam się podoba, ale mi średnio. Dużo w nim przemocy i niewiadomych. W następnym rozdziale postaram się wszystko wyjaśnić, bo dobiegamy do końca tej historii.Na początku chciałam zrobić sondę jakie ma być zakończenie, ale stwierdziłam, że sama podejmę tę decyzję i powiem szczerze, że sama jeszcze nie wiem;)

piątek, 2 marca 2012

[7]-Wygrałam...A ty przegrałaś podwójnie. Chłopaka i życie...

Trzasnęłam drzwiczkami od samochodu i weszłam na stację. Czułam jak Ian podąża za mną więc szybko się odwróciłam.
-Idę do toalety. Nie ucieknę ci...-powiedziałam i ruszyłam w kierunku toalety. Stanęłam przy umywalce i uderzyłam pięścią w lustro. Obydwaj byli tacy sami. Dwu licowi i nic nie warci.Kopnęłam nogą o drzwi od kabiny i osunęłam się na ziemię. Cały czas myślałam o mojej rozmowie z Ianem.
-Nie powiedział ci tak ważnej rzeczy? No popatrz... Myślałem, że jest odważniejszy. A on się boi kruchej dziewczyny.- przeszyłam do wzrokiem
-Nie jestem krucha... To ty mnie taką stworzyłeś...-powiedziałam i zacisnęłam dłonie w pięści. Christopher opowiadał mi jaka byłam kiedyś. Twarda i pewna siebie. Umiałam wszystkich zmieszać z błotem.
-To on cię chciał zabić...-powiedział tak dobitnie, że aż wzdrygnęłam się. Siedziałam jak oniemiała.
 Podniosłam się i wyszłam z toalety. To nie mogła być prawda, to jakiś okropny sen... Zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Pomyślałam, ale doskonale wiedziałam, że tak nie będzie.  Wsiadłam do auta i utkwiłam wzrok w szybie. Nawet nie wiedziałam dokąd jedziemy. Nie bałam się. Wiedziałam, że Ian nic mi nie zrobi i nadal mu ufałam. Nie tak jak kiedyś, ale jednak ufałam. Samochód ruszył, a ja podparłam głowę na podgłówku.
-Co cie łączy z Alexis?-spytałam. Nie chciałam zadać tego pytania, ale musiałam jakoś przerwać ciszę. Jechaliśmy w niej już dobrą godzinę, nie chciałam kolejnej.
-Nic-powiedział bez zastanowienia, ale wiedziałam, ze kłamie. Czułam to. Wiedziałam, że on mnie zdradził. Byłam tego pewna. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on uniósł dłoń w geście przysięgi. Tym bardziej mu nie wierzyłam. Robił tak gdy kłamał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam już pewność, że coś do niej czuje. On jednak inaczej odczytał mój sygnał i też się uśmiechnął.
-Dokąd jedziemy?-spytałam i spojrzałam przed siebie. Jechaliśmy jakąś leśną drogą prowadzącą do nikąt. Wkoło były tylko krzaki i nic więcej.
-Zaraz dojedziemy to się dowiesz. Powiedział ci co tak właściwie ci grozi?-spytał chłopak spoglądając na mnie ukradkiem. Pokiwałam przecząco głową i nie zwracając na niego uwagi wyjęłam z torby telefon. Miałam trzy wiadomości od Pam i jedną od Christophera. Nim zdążyłam ją odczytać Ian zabrał mi telefon i schował do schowka.- Teraz załatwimy to po mojemu.- powiedział, ale ja nie sądziłam, że ma na myśli TO. Nagle auto zatrzymało się przed drewnianym domkiem. W koło rosło pełno drzew i trudno było go dostrzec z oddali. Powoli wysiadłam i skierowałam swoje kroki w kierunku domku jednak Ian szybko mnie zatrzymał.
-Nie myślisz chyba, że będę nosił twoje rzeczy księżniczko.-powiedział i rzucił mi walizkę, która z hukiem upadła mi przed stopami. Spojrzałam na walizkę, a po chwili na Iana. Stał z rękoma założonymi i szyderczo się uśmiechał. Coś mi tu stanowczo nie pasowało. Podniosłam torbę i weszłam na ganek.
***
Leżałam na łóżku i bawiłam się piłką tenisową w czasie kiedy Ian próbował znaleźć zasięg. Ta dziura była nie do wytrzymania. Ale przynajmniej nikt nie miał prawa nas u odnaleźć. Nagle drzwi od domku otworzyły się i do środka wszedł Ian z... co bardzo mnie zaskoczyło, Alex. Dziewczyna uśmiechała się do mnie i patrzała z wyższością.
-Mogę ja ją zabić? Mam na to wielką ochotę...-powiedziała, a ja podskoczyłam jak oparzona. Co oni planowali. Nagle Ian przytulił dziewczynę do siebie i delikatnie pocałował ją w usta. W tym samym momencie coś we mnie pękło, a po moim policzku popłynęła mimowolnie łza. 
-Oczywiście kochanie...-powiedział szeptem. Wiedział, że go usłyszę więc mógł mówić tak cicho jak tylko chciał. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku drzwi, ale Ian zatrzymał mnie jednym ruchem. Zacisnął swoją dłoń na moim nadgarstku tak mocno, że traciłam czucie. Blondynka przejechała dłonią po moich plecach i wyszeptała mi do ucha.
-Wygrałam...A ty przegrałaś podwójnie. Chłopaka i życie... 

________
Od autora: Napisany... Gwałtowna zmiana biegu wydarzeń. Ian stał się tym ,,złym'' Hah... Nie miałam tego zaplanowanego, ale tak wyszło.

sobota, 25 lutego 2012

[6]-Zacznij mówić normalnie i nie pogrywaj ze mną. Mam serdecznie dość twojego towarzystwa, a jeśli już mamy przebywać w jednym pomieszczeniu razem przez dłuższy czas to mów do rzeczy.

Szłam szerokim korytarze rozmawiając z Dianą. Chodziła razem ze mną na zajęcie i właśnie wychodziłyśmy ze szkoły gdy natknęłyśmy się na Iana. Patrzył na mnie smutno, a ja odwróciłam się do niego tyłem.
-No to widzimy się jutro.-powiedziałam żegnając się z koleżanką. Gdy tylko ta zniknęła z zasięgu mojego wzroku wyminęłam chłopaka i przełożyłam sobie torbę przez ramię. Założyłam kaptur na głowę i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. To przez Iana nie miałam do tej pory prawa jazdy. Zabierał mi wszystko co najlepsze z życie. Był tak nad opiekuńczy, że zabronił mi zrobić prawo jazdy, a ja byłam tak naiwna i go słuchałam.
-Emilly!-krzyczał biegnąc za mną. Gdy złapał mnie za nadgarstek zaczęłam się wyrywać. Uścisk był jednak zbyt silny.-Nie odstawiaj cyrków i wracaj do domu!-powiedział tak ostrym tonem jak nigdy.- Proszę...-dodał po chwili, a ja mu się wyrwałam.
-Nie wracam do żadnego domu!-powiedziałam i stanęłam pod daszkiem od przystanku.- No chyba, że... albo wiesz co? Nie! Inaczej się dowiem o co tu chodzi! Nie chcę twojej pomocy!-krzyknęłam i odpychając go usiadłam na ławeczce. Chłopak stał nade mną i wyczekiwał. Ukradkiem spojrzałam na niego, a gdy na przystanek podjechał autobus wstałam. Widząc wychodzącego z pojazdu Christophera skorzystałam z okazji by zdenerwować Iana. Złapałam chłopaka za rękę i spojrzałam z wyższością na blondyna. Ten nawet nie patrząc na mnie spiorunował wzrokiem Chrisa i wymijając mnie szepnął coś do chłopaka. Już po chwili znikł za rogiem, a ja zapominając o autobusie usiadłam z powrotem na przystanku.
-Nie jedziesz?-spytał Christopher, a ja pokiwałam przecząco głową. Co ja robiłam... Niszczyłam swoje życie tylko po to by dowiedzieć się czegoś, co nie było teraz istotne.
-Christopher... Powiedz mi co stało się tamtego dnia w lesie...-powiedziałam, a chłopak ujął moją dłoń i pociągnął mnie w stronę najbliższej kawiarni.
-Zaraz ci opowiem...-powiedział smutno.- Ale ja też nie wiem tak do końca...
***
Wpatrywałam się w chłopaka z rozszerzonymi oczami i czekałam na wyjaśnienia, bo to co przed chwilą usłyszałam nie przypominało ich.
-Jeszcze raz... Ktoś chciał mnie udusić? A to nie było przypadkiem w mieście, po zmroku?-spytała, ale on zaprzeczył.
-Twoje sny...- szybko się podniosłam. Skąd wiedział o czym śniłam... 
-Skąd wiesz o czym śnię?!-spytałam głośniej niż chciałam i spojrzałam na niego wściekle.
-Zrozum... To nie ma teraz znaczenia. Musisz wrócić do Iana i z nim wyjechać. Natychmiast.- gdy to mówił był całkowicie opanowany. Potarłam skronie i usiadłam na krzesło.
-Ale po co mam wyjeżdżać? Mi tu jest dobrze...-powiedziałam, ale on pokiwała w zamyśleniu głową.
-O czym my... A tak... Musisz wyjechać! Grozi ci nie bezpieczeństwo! On jest nie daleko!- chłopak prawie, że wrzeszczał na mnie, a w jego oczach dało się dostrzec strach.- Powinnaś wyjechać już dawno, ale Ian był tak uparty...-wysyczał przez zęby i nagle wstał.-Muszę iść...Wracaj do Iana...-powiedział i wyszedł z kawiarni. Zacisnęłam zęby i założyłam na siebie kurtkę.
***
Gdy spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wytłumaczyłam Pameli, że postanowiłam ,,pogodzić'' się z Ianem wyszłam z ich domu. Właśnie zbliżałam się do mojego mieszkanie gdy usłyszałam głośny krzyk. Kobieta z domu z na przeciwka znów cierpiała. Mąż bił ją już od dłuższego czasu i było to mi wiadome, ale nigdy nie miałam odwagi zawiadomić policji. Zresztą ostatnio rozwiedli się, wiec te krzyki były zaskakujące. Zostawiając walizkę na środku chodnika przeszłam przez drogę. W tej samej chwili krzyki ustały i nastąpiła głucha cisz. O dziwo była straszna. Szybko wróciłam na drugą stronę ulicy i łapiąc za walizkę weszłam po schodach. Najdelikatniej jak umiałam przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam do środka. Zaraz w korytarzu pojawił się Ian z szerokim uśmiechem na twarzy. Zdjęłam z stóp buty i ustawiłam walizkę pod ścianą.
-Masz mi coś do powiedzenia?-spytałam wchodząc do salonu. Nie było mnie z nim dwa dni, a dom wyglądał jakby zorganizował tu trzy imprezy i dodatkowo przebiegło tędy stado słoni.
-Dobra... Wygrałaś wszystko ci powiem, ale musimy...
-Tak wiem. Musimy wyjechać. I nie musisz mi nic tłumaczyć w związku z moją przeszłością Christopher wszystko mi powiedział.- chłopak najwidoczniej zadowolony lekko się uśmiechnął. Widocznie cieszył się, że ktoś go w tym wyręczył. Nadal jednak nie wiedziałam skąd Chris wiedział o tym, wszystkim. Nie chciał mi wyjawić kim tak na prawdę dla mnie był.- Masz mi tylko powiedzieć kim jest Chris.- nagle uśmiech z ust Iana znikł, a pojawiło się zaskoczenie.
-Chętnie... Ale to w aucie. Pakuj się.- nie zadawałam żadnych pytań. Zbyt śpieszno było mi poznać prawdę. Przecież to właśnie Christophera rysowałam w wszystkich moich zeszytach, to jego widziałam w swoich koszmarach, ale nie miałam pojęcia jaką rolę w tym wszystkim odgrywał. Nie wierzyłam by to on chciał mnie zabić. Zresztą teraz chciał mnie wraz z Ianem ratować, a to działało na jego korzyść.
    Gdy tylko ruszyliśmy zapadła niezręczna cisza. Ian był całkowicie spakowany. Uważał zatem że mu ulegnę i wrócę z nim do domu, ale nie robiłam tego w żadnym wypadku ze względu na niego.
-Więc mówisz, że pan dobroduszny nie powiedział ci?- spojrzałam na niego zaskoczona i uniosłam jedną brew wyżej.
-Zacznij mówić normalnie i nie pogrywaj ze mną. Mam serdecznie dość twojego towarzystwa, a jeśli już mamy przebywać w jednym pomieszczeniu razem przez dłuższy czas to mów do rzeczy.- znałam doskonale Iana, a przynajmniej tak myślałam. W środku, aż się w nim gotowało. Nie znosił gdy się mu z przeciwstawiałam i byłam szczera. Wolał moją kruchą osobę i czas kiedy mógł robić za bohatera. Jednak ja od tamtego czasu się zmieniłam. Nie byłam już tą samą Emilly... Byłam Isabel. Bezwzględna i oschła. Taka byłam od początku to on mnie zmienił. Kazał udawać kogoś kim nie byłam.  

_____
Od autora:  Rozdział mi się nie podoba. Nie wiem czemu... Tak po prostu.  To opowiadanie wyjdzie mi niestety krótkie... Już to wiem, bo wprowadzam wątek główny. I mam napisane kilka dalszych rozdziałów. Akcja dopiero się rozkręca;D

niedziela, 19 lutego 2012

[5]-Powiedzmy, ze kiedyś popełniłem bardzo duży błąd, a teraz próbuję go naprawić

-To już ostatnie pytanie.- powiedziała Pamela i uniosła dłoń w geście przysięgi. Cicho westchnęłam i z powrotem usiadłam na sofę.Od ponad godziny zasypywała mnie pytaniami o Iana i Alex. Nie chciałam go oczerniać przy niej starczyły moje myśli.- Czemu sądzisz, że coś ich łączy?- spytała i usiadłam po turecku. Wzięłam głęboki wdech by już jej powiedzieć, że widziałam ich jak się ściskali, gdy do domu wszedł Zayn. Spojrzałam znacząco na Pam, a ta natychmiast zamilkła. Podniosła się z kanapy i przytuliła chłopaka. Ten jednak nadal nie spuszczał ze mnie wzroku i unosił jedną brew.
-Co Emilly tu robi?-spytał zdejmując z kurtkę i wieszając ją na wieszak.
-Posprzeczała się z Ianem. Trochę u nas pomieszka.- powiedziała i złożyła całusa na jego ustach. Chłopak był tak oszołomiony, że bez gadania przytaknął.
-Trochę duża ta sprzeczka- powiedział spoglądając na torby. Lekko się uśmiechnęłam, a gdy Pam już otwierała usta przeszyłam ją wzrokiem. Dziewczyna zrobiła minę w stylu ,,No przecież nic nie mówię'' i opadła na kanapę.
***
Kolejny raz odrzuciłam połączenie od Iana i usiadłam na balkonie. Zayn i Pamela mieli piękny dom. Planowali wspólną przyszłość, a ja i Ian? Byliśmy rozpuszczonymi bachorami dla których ważne było by się wyszaleć. Czy kiedykolwiek rozmawialiśmy o naszym przyszłym życiu? Nie znałam nawet jego rodziny. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam. Odgarnęłam moje włosy na ramię i parłam się o ścianę budynku. Zimno powoli przestawało mi przeszkadzać. Przejechałam palcem po zaśnieżonej posadce i napisałam imię. Nie robiłam tego celowo, ale moja ręka sama pracowała. Litery powoli zaczęły składać się w słowo ,,Christopher'' Szybko jednak je zamazałam i zanurzyłam całe dłonie w śniegu. Zimno sprawiło, że moje dłonie stały się czerwone i nie mogłam ruszać palcami.
-Psst...!- zasyczał ktoś z dołu, a ja powoli się podniosłam. Oparłam się o barierkę i wytężyłam wzrok. Cofnęłam się o krok widząc Christophera. Ten jednak tylko delikatnie się uśmiechnął. Jeszcze przed momentem nie mogłam go rozpoznać, a teraz widziałam rysy jego twarzy. Mój wzrok bardzo szybko się przyzwyczajał.
-Czego chcesz?-spytałam cicho co chwilę oglądając się za siebie. Zayn i Pam jeszcze nie spali. Gdyby go zobaczyli... Nie wiem jak by się to skończyło. Zapewne przypuszczeniami zdrady z mojej strony. Oczywiście tylko Zayn miał by takie pomysły.
-Pogadać. Oj nie bój się!-krzyknął i wyjął z kieszeni papierosa. Zapalił go i zaciągnął się.- zmarszczyłam czoło i usiadłam na ziemi w miejscu w którym była sucha.
-No to gadaj.- powiedziałam i opatuliłam się ramionami. Słyszałam jak chłopak siada na z powitej biały puchem ziemi.
-Przeczytałaś karteczkę?- spytał i kolejny raz zaciągnął się. Nie siedziałam za wysoko. Spokojnie mógł by się tu wspiąć gdyby chciał. Usiadłam bliżej barierki mimo coraz to większego zimna w tyłek i zerknęłam na niego. Wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą i mamrotał coś pod nosem. Gdy wyczuł na sobie moje spojrzenie lekko się uśmiechnął i uniósł wzrok na mnie. 
-Przeczytałam, ale nic z tego nie rozumiem...-powiedziałam i jeszcze mocniej przycisnęłam ręce do ciała.-Ja się nazywam Isabel?- spytałam, a drzwi od balkonu otworzyły się. Na zewnątrz wyszła Pamela z kocem i mi go wręczyła.
-Emi może posiedzę tu z tobą?-spytała, a ja automatycznie poruszyłam przecząco głową. Okryłam się kocem i nagle poczułam dym tytoniowy. Zaczął mnie gryźć w gardle, a ja wstrzymałam oddech.Pamela wzięła głęboki wdech i uniosła jedną brew.-Jeśli zabraknie ci fajek to daj znać. Co prawda nie palę, ale Zayn ma ich niezłą stertę- powiedziała i poklepała mnie po ramieniu. Delikatnie się uśmiechnęłam i zagryzłam wargę. Pam spojrzała  na mnie zaskoczona i weszła do środka. Odetchnęłam i podniosłam się.
-Było blisko...-powiedziałam do siebie i spojrzałam z góry na Chrisa.
-Napisałem ci tam, ze ktoś chce się zabić, a ty przejmujesz się tym, że masz inaczej na imię...-powiedział zaskoczony chłopak i zgasił w śniegu niedopałek.- Kobiety są dziwne...-wymamrotał, a ja zauważyłam ranę na jego policzku. Krwawił...Nagle coś we mnie pękło. Zechciałam podejść do niego i mocno go przytulić.
-Co ci się stało?-spytałam wskazując na swój policzek. Christopher zaskoczony dotknął rany i lekko się skrzywił.
-Gdy tu szedłem uderzyłem o lampę przy drodze. Jestem strasznie niezdarny.- powiedział i szeroko się uśmiechnął. To właśnie ten gest go zdradził. Z niewiadomych przyczyn wiedziałam, że kłamie.
-Kłamczuch-powiedziałam i zeskoczyłam z balkonu. Nie było tu zbyt wysoko, ale gdyby Chris mnie nie złapał zyskała bym kilka siniaków. - Pokarz to...-wyszeptałam i przekręciłam jego głowę by mieć widok na ranę. Światło jednak nadal było zbyt ciemne. Popchnęłam szatyna w stronę lampy ulicznej i wtedy zobaczyłam dokładnie jego oczy. Były czarne jak te których właściciel dusił mnie na ciemnej ulicy. Wpatrywały się we mnie jak w anioła, a ja nie mogłam na nie patrzeć. Skupiłam swój wzrok w ciętą ranę.
-To nic poważnego- powiedział i nastawił policzek. Przyjrzałam się temu uważnie i od razu wiedziałam, że ktoś przejechał mu nożem. Atak był zadany szybko i bez boleśnie, a on niczego się nie spodziewał. To wszystko dało się wyczytać z jednego draśnięcia.
-Znam się na tym lepiej niż ty. I ja stwierdzę czy to poważne czy nie.- powiedziałam, a krew z jego policzka skapnęła na biały śnieg.- Eh... Wejdziesz do środka? Muszę oczyścić ranę.-powiedziałam, ale on przecząco pokręcił głową.
-Umiem to zrobić. Kiedyś przyjaciółka mnie nauczyła.-powiedział, a ja przytaknęłam.
-Czemu chcesz mi pomóc?- spytałam i cofnęłam się o krok, a ręce włożyłam do kieszeni bluzy. Christopher chwilę się zastanowił i odparł.
-Powiedzmy, że kiedyś popełniłem bardzo duży błąd, a teraz próbuję go naprawić- powiedział i podszedł bliżej. Z kolei kiedy ja cofnęłam się o kolejny krok wpadłam na ścianę.Przykleiłam się do niej jak najbardziej umiałam i wstrzymałam oddech. Chłopak oparł się jedną ręką o ścianę, a drugą odgarnął opadające mi na twarz włosy. Nagle wypuściłam z płuc powietrze, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Szatyn przejechał palcem po moim ramieniu, a w końcu splotł swoje palce z moimi. Poczułam na sobie jego wzrok i zimny oddech. I znowu to się stało. Zechciałam dotknąć go, przytulić i powiedzieć, ze mu wybaczam, ale co tak właściwie? Przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka i powoli po nim przejechałam. Nagle przed oczyma stanął mi Ian, jego smutny wzrok i to jak przyszedł po mnie gdy zniknęłam by spotkać się z Chrisem. Wypuściłam dłoń chłopaka z uścisku i uciekłam mu. Ten jednak nadal wpatrywał się w punkt w którym stałam. Tym razem jednak nie poruszał się. Stał jak posąg lodowy.
-Przepraszam nie powinienem...-wymamrotał i skierował swoje kroki w kierunku furtki.

______
Od autora: Nie wiele się tu dzieje, ale trochę zamąciłam w głowie głównej bohaterki. Nie wie teraz co ma myśleć o Christopherze i o to mi chodziło;)

wtorek, 14 lutego 2012

[4]-Odbierz! W końcu Alex zawsze będzie częścią ciebie!

Pomieszałam łyżką w płatkach i utkwiłam w nich wzrok. Nie miałam odwagi spojrzeć Ianowi w twarz. Cały czas czułam na sobie jego wściekły wzrok. W końcu się poddałam. Wstałam od stołu i odwracając się do niego plecami spojrzałam w okno.Śnieg niemiłosiernie sypał, co gdyby nie ta sytuacja świętowali byśmy z Ianem. Najgorsze było to, że dziś była sobota i obydwoje mieliśmy wolne. Od wczoraj nie przeczytałam wiadomości od Chrisa i nie chciałam tego robić.
-Powiesz mi w końcu kim on jest?- spytałam spokojnie i odwracając się w stronę chłopaka. Ten usiadł na fotelu w salonie i poklepał miejsce obok siebie. Nie musiał robić tego głośno, ja  miałam tak wyczulony słuch, że słyszała bym nawet upadanie pióra na podłogę. Usiadłam obok i spojrzałam na niego. Ten tylko lekko się uśmiechnął, ale zaraz spochmurniał. Zawsze zachwycały mnie jego brązowe oczy, które były nienaturalnie czekoladowe. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z chłopakiem, który miał blond włosy i ciemne oczy. Ian był pierwszy. Miał wysportowaną sylwetkę i smukłą twarz. Szybko spuściłam wzrok i podkuliłam kolana. W takich chwilach zawsze przyjmowałam pozycję embrionalną.
-Nie chcesz tego wiedzieć.- powiedział i usiadł do mnie przodem.
-On mi się śnił... Powiedz mi co stało się w tym lesie. Czemu nikt mi tego nie chce powiedzieć!- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam i ukradkiem zerknęłam na Iana. Miał spuszczony wzrok i zmarszczone czoło. Jak by się zastanawiał jak wybrnąć z niechcianej sytuacji. Zdecydowanie nie chciał mi nic powiedzieć, a ja miałam już tego serdecznie dość.
-Emilly...- nagle rozbrzmiał dzwonek jego telefonu i podniosłam się zdenerwowana. Wyrwałam mu telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Widząc imię Alex, aż zamarłam. Do oczu napłynęły mi łzy. Spojrzałam smutno na chłopaka i rzuciłam w niego telefonem.
-Odbierz! W końcu Alex zawsze będzie częścią ciebie!-wrzasnęłam i zakładając na siebie kurtkę wyszłam  z domu. Ian nawet nie próbował mnie dogonić. Biegłam przed siebie z łzami w oczach. Nie miałam prawa oskarżać go o zdradę. Alex to były dawne dzieje, ale byłam tak zdenerwowana, że nie myślałam racjonalnie. Gdy tylko znalazłam się w paru, z trzepnęłam z ławki śnieg i usiadłam na mokrą powierzchnię. Z kieszeni wyjęłam zagiętą w połowie kartkę i otworzyłam ją niepewnie. Przebiegłam wzrokiem po równych literach. ,,List'' ,jeśli mogę to tak nazwać , pisany był ręcznie. Christopher miał naprawdę piękne pismo i gdyby zobaczył moje zasłabł by. Powoli zaczęłam czytać wczytując się w każda słowo, a nawet kropkę.
,, Emilly... A może raczej Isabel. Ten list napisałem tak na wszelki wypadek, gdybym nie mógł powiedzieć ci tego sam. No więc zacznijmy od snów. To co widzisz nie jest twoją przeszłością. To jedynie jej namiastka. Ktoś chciał cię zabić, utopić. To właśnie w tamtym lasku w jeziorze gdy pływałaś doszło do tragedii. On znów chce cię dopaść. Mu...'' Nagle słowa się urwały, a ja kolejny raz przeczytałam list. Isabel. To było moje prawdziwe imię, a policja tak doszczętnie przekonywała mnie, że Emilly jest właściwe. Zacisnęła dłonie w pięści i podniosłam się. Przeszłam kawałek, po czym z powrotem wróciłam do miejsca w którym stała ławka. Robiłam takie nawroty co jakiś czas, aż w końcu ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Mijając na głównej ulicy jubilera stanęłam jak wryta. Przed sklepem stał Ian z Alex i czule ją przytulał. Nagle łzy które tyle czasu we mnie zbierały się wypłynęły, a ja nie miałam siły ruszyć się. Zrobiłam krok w tył i stanęłam za rogiem. Wyjrzałam i zobaczyłam coś co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Pocałował ją w czubek głowy. Wczoraj wieczorem nie zrobił tego gestu gdy wpadłam mu w ramiona, a wiedział ile on dla mnie znaczy. Zasłoniłam usta dłonią i wbiegłam na inną ulicę. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do do domu i spakować swoje rzeczy.
***
Kolejną kupkę ciuchów wepchnęłam do walizki i otarłam łzy. Liczyłam tylko na to, że Ian nie wróci szybciej i nie będzie próbował mnie zatrzymywać. Zawsze tak się kończyło. Wlepiał we mnie ten swój piękny wzrok, a ja ulegałam. Zamknęłam torbę i zaczęłam pakować do torebki wszystkie moje pozostałe rzeczy. Gdy natknęłam się na zdjęcie z Ianem zadrżałam. Mieliśmy tyle wspólnych wspomnień. Usiadłam na łóżko i ukryłam twarz w dłonie. Jeszcze raz pomyślałam nad tym co robię i wróciłam do pakowania. W końcu go nie zostawiałam. Napiszę mu karteczkę, że musimy od siebie odpocząć,  a co dalej... Nad tym będę myśleć później.  Wyjęłam w szuflady dokumenty i wszystkie papiery dotyczące uczelni.  No właśnie... Co z uczelnią? Jeśli pojadę do rodziców nie będę mogła uczyć się. Miałam tylko jedno wyjście, a nazywało się ono Pamela. Miałam nadzieję, że namówi Zeyna, by nie sprowadzałam Iana do domu. Wyrwałam z notesu kartkę i szybko zaczęłam mazgrać. ,,Musimy od siebie odpocząć. Nie szukaj mnie. Jak będę chciała to wrócę. Emilly, a właściwie Isabel.''  Położyłam kartkę na stole w kuchni i wyszłam z mieszkania. Drzwi zakluczyłam, a klucz wcisnęłam w najgłębszą kieszeń w kurtce.
   Szłam wąską uliczką, taką jak z mojego sny tyle, że było tu o wiele jaśniej i przyjemniej, a w koło pełno przechodniów. Nagle zza rogu wyszedł Ian z Alex. Dziewczyna śmiała się w niebo głosy, a chłopak nie miał wcale gorszego humoru mimo naszej wcześniejszej sprzeczki. Spojrzał na mnie wystraszony, a gdy przechodziłam obok nich złapał mnie za nadgarstek.
-Emilly...-powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
-Tym razem to nie zadziała Anderson.- powiedziałam i wyrwałam swoją rękę z uścisku.- Na stole w kuchni jest karteczka. Przeczytaj ją sobie.- powiedziałam i już chciałam iść, ale on zagrodził mi drogę.
-Alex ma problemy w domu. Jej ojciec jest chory. Prosiła o spotkanie.- powiedział i znowu spróbował swojej sztuczki. Wolałam nie ryzykować i wzniosłam oczy ku niebu.
-Nie wygląda jak by jej ojciec umierał. Chichra się tu razem z tobą więc może kłamiesz co?- powiedział i spiorunowałam go spojrzeniem.- Jeszcze przed kwadransem siedzieliśmy w domu i robiłeś smutne oczka, a teraz bawisz się w najlepsze i w dodatku z nią!- powiedziałam spoglądając na blondynkę. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się jak na dziwkę przystało, a gdy Ian spuścił ją z oczu zrobiła złowieszczy uśmiech. Od zawsze była o nas zazdrosna, a teraz jej się udało wygrać ze mną.
-Nie obrażaj jej... Emi nie mogę ci tego powiedzieć! Chcę twojego dobra zrozum!- krzyknął, a ja cofnęłam się o krok.
-I tak się dowiem...-wymamrotałam i spiorunowałam go wzrokiem.- A teraz lepiej zabierz mi tę szmatę z oczu. Nie chce mi się patrzeć na ten plastik fantastik.- powiedziałam i szybko go wyminęłam. Za sobą słyszałam tylko oburzony głos Alex.
-Jak ona mnie nazwała?-spytała zaskoczona Iana, a ten zdenerwowany kopnął kosz na śmieci.
-Zamknij się! Emilly!- wrzeszczał za mną chłopak, ale ja już oddalałam się od nich. Chciałam jak najszybciej schować się przed nim w kacie i rozpłakać.

_____
Od autora:  Nie jestem zadowolona. Wprowadziłam kłótnię Emilly i Iana co było sporym wyzwaniem dla mnie. Wydaje mi się, że dialogi są sztywne, ale cóż. Co sądzicie o ich zachowaniu?Dobrze postępują czy może źle? Chcę znać wasze zdanie
   

czwartek, 9 lutego 2012

[3]-To przez ciebie nic nie pamiętam! To ty mi to zrobiłeś! Czemu?! Przez ciebie nie wiem, czy naprawdę nazywam się Emilly!

Przełknęłam ślinę, jak dla mnie za głośno. Wsłuchiwałam się w każde wymawiane przez Iana i nieznajomego słowo. Stałam oparta o ścianę w takim miejscu, że nie mieli prawa mnie widzieć.
-Po co znowu się zjawiasz?! Znowu chcesz zrobić jej krzywdę?!Tym razem to ci się nie uda! Jestem tu i nie pozwolę ci na to!- wrzeszczał Ian odpychając coraz to mocniej obcego. Ten nawet nie próbował się bronić, tylko posłusznie cofał się.
-Chcę ją ostrzec…- wysyczał przez zęby i zrobił unik.- On chce ją zabić… Znowu…- wymamrotał i podszedł bliżej Iana.- Jeśli chcesz, żeby ona przeżyła musisz mnie do niej dopuścić! Zrozum to! Ja chcę jej dobra!- teraz już obydwaj wrzeszczeli na siebie.
-Tak jak wtedy chciałeś?! Masz szczęście, że nie znałem jej wcześniej! Pochował bym cię żywcem za to co jej zrobiłeś sukinsynu!- krzyknął i uderzył nieznajomego w twarz. Ten jednak nawet nie zachwiał się. Gdyby tylko podszedł o jeden krok bliżej. Zobaczyła bym wyraźnie jego twarz, a tak… Nie miałam pojęcia kim był. W budynku było tak ciemne światło, że ledwo widziałam Pamelę, a co dopiero zakapturzoną postać.
-To było dawno! Było minęło! Pozwól mi do niej dotrzeć!- powiedział i stanął pod ścianą. Mimo, że nie widziałam jego oczu, poczułam na sobie jego spojrzenie.- Ekhem… Mamy nieproszonego gościa…- powiedział i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Spojrzałam wystraszona na Iana, a ten ruszył w moim kierunku. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął.
-Co ty tu robisz? Emilly… Wracaj do domu. Zayn i Pamela odwiozą cię.- wyrwałam z uścisku swoją dłoń i spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich straszny strach o życie, ale nie o swoje tylko moje. Wiedziałam, że nie mam co się stawiać, bo on i tak postawi na swoim.
-Dobra… Pogadamy sobie w domu…- wysyczałam przez zęby i weszłam do budynku. Pam machała do mnie dłonią, nakazując tym samym podejść. Zacisnęłam dłonie w pięści i zmusiłam się do uśmiechu.
                                                                         ***
Przełączyłam po raz kolejny kanał w telewizorze i spojrzałam na zegarek. Dobiegała północ, coraz bardziej zaczynałam martwić się o Iana. Nie wiadomo co ten drugi mógł mu zrobić.  Nagle drzwi w korytarzu otworzyły się i stanął w nich Ian. Nawet się nie podniosłam. Jednym przyciskiem wyłączyłam telewizor i nakryłam się kocem po samą brodę. Słysząc za sobą ciche stąpanie chłopaka zamarłam w bez ruchu. Przechyliłam lekko głowę gdy ten chciał mnie pocałować w policzek i podniosłam się.
-Czego on chciał?- spytałam prosto z mostu i założyłam ręce na piersi.
-Czy to teraz jest takie ważne? Więcej go nie zobaczysz…- powiedział i włożył kosmyk moich włosów za moje ucho. Automatycznie cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
-Tak to jest takie ważne! Jak mniemam rozmawialiście o mnie.- powiedziałam coraz mocniej zaciskając pięści. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i podszedł bliżej mnie. Złapał mnie za podbródek i skierował mój wzrok tak bym patrzała mu w oczy.
-Tu… Nie chodziło o ciebie…- powiedział.
-Obiecaj…- wyszeptałam. Czułam na sobie jego ciepły oddech i spojrzenie, ale szybko spuściłam wzrok. Utkwiłam go w palcach moich stóp i lekko zaczęłam się kołysać.
- Obiecuję- powiedział, ale wyczułam w jego głosie wahanie. Ian przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Doskonale wiedziałam, że kłamie. Postanowiłam jednak nie zdradzać tego co wiem. On chciał tylko mojego dobra, ale nie potrafił mi go okazać. Cały czas krążyły mi po głowie słowa nieznajomego ,, Jeśli chcesz, żeby ona przeżyła musisz mnie do niej dopuścić! Zrozum to! Ja chcę jej dobra!’’.
-Jestem zmęczona… Idę spać…- powiedziałam i idąc w stronę sypialni delikatnie go pocałowałam.
                                                                                ***
Kolejny raz przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek. Widząc godzinę czwartą nad ranem zamknęłam oczy i znowu spróbowałam zasnąć. Po dłuższej chwili uchyliłam powieki i zerknęłam na Iana. Smacznie spał i cicho pochrapywał. Miałam idealny moment, ale na co tak właściwie? Sama nie wiedziałam. Podniosłam się i wyjęłam z kieszeni bluzy moją komórkę. Na wyświetlaczu pojawił się komunikat, że otrzymałam nową wiadomość. Jednym ruchem otworzyłam ją i przeczytałam. ,,Wiele ryzykuję pisząc tego sms, ale to nie ma znaczenia. Musimy się spotkać w lasku. Czekam. To pilne. Christopher. PS. Usuń tą wiadomość.’’  Zastanowiłam się chwilę o jaki lasek może chodzić temu całemu Christopherowi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie miejsce w którym wydarzył się cud. Lekarze mówili, że nie było dla mnie szans, ale ja przeżyła. Jedyne co ucierpiało to moja pamięć z którą nie miałam łączności i nadal nie mam. Założyłam na siebie moje rurki oraz zielony top i skierowałam się ku drzwiom. Gdy naciskałam na klamkę drzwi zaskrzypiały, a Ian niespokojnie poruszył się. Wiedziałam, że jeśli się obudzi wszystko pójdzie na nic. Po chwili jednak  znów zachrapał i obrócił się. W korytarzu wcisnęłam na nogi kozaki i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Nie wiedziałam czemu właściwie tam idę, ale jakieś niespotykane moce kierowały moimi dolnymi kończynami. Gdy tylko znalazłam się przed ścianę ciemnego lasu przystanęłam. Nie sądziłam bym musiała zapuszczać się głębiej. Obróciłam się panicznie słysząc za sobą ciche kroki.
-Jesteś…- usłyszałam cichy głos chłopaka  za plecami i powoli się obróciłam. Nagle wszystko było jasne. Zamarłam w bezruchu widząc te piękne, czarne oczy.  Już wiedziałam czemu Ian kłamał mi prosto w twarz. Chciał mnie chronić za wszelką cenę, a ja sama wdarłam się do paszczy lwa. Cofnęłam się o jeden krok w tył potykając się o jakiś kamień.
-Odsuń się ode mnie!- krzyknęłam i nabrałam w płuca powietrza. Chłopak uniósł ręce w geście poddania i odsunął się.
-Nie masz się czego bać. Nie chcę ci zrobić krzywdy- nagle wiatr zawiał mocniej i poczułam zapach jego perfum. Tych tak dobrze mi znanych. Nie miałam bladego pojęcia skąd je znam. W snach ich nie czułam co było jasne.
-To przez ciebie nic nie pamiętam! To ty mi to zrobiłeś! Czemu?! Przez ciebie nie wiem, czy naprawdę nazywam się Emilly!- wrzasnęłam, a strach nagle ustał. Chris patrzył na mnie smutnym wzrokiem i podchodził coraz bliżej mnie. Moje nogi jednak nie chciały się ruszyć.  Utkwiłam wzrok w jego hipnotyzującym spojrzeniu, przez co nawet nie zauważyłam, że stoi już kilka centymetrów ode mnie. Delikatnie odgarnął moje rozczochrane włosy za ucho i przejechał dłonią po moim policzku. Tak bardzo chciałam uciec wtedy, ale nie potrafiłam. Coś lub ktoś kazało mi tam stać i czekać na rozwój wydarzeń. Nagle głośne kroki odciągnęły moje spojrzenie od Christophera. Zauważyłam jak ten gniewnie zaciska dłoń w pięść i odwraca się w stronę ciemnej postaci. Po chwili jednak nie zwracając na nią uwagi odwrócił się do mnie i przytulił mnie do siebie.
-Przeczytaj to… Nie pokazuj mu… Proszę…- wyszeptał mi do ucha wkładając kartkę do mojej kieszeni. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a on już mijał nieznajomego. Nagle rozpoznałam w nim twarz Iana. Patrzył na mnie wściekle, ale też czule. Gdy tylko Christopher znikł z pola mojego widzenia, podbiegłam do Iana i mocno go przytuliłam.  Nadal niczego nie rozumiałam i zaczynałam się bać, że tak jeszcze długo pozostanie. Chłopak odwzajemnił uścisk, ale nie pocałował mnie tak jak miał to w zwyczaju w czubek głowy. Czułam, że coś jest nie tak.

____
Od autora: I jak? Według mnie nieźle. Pisałam go długo, ale chyba się opłacało. Powoli rozkręcam akcje, a to nie koniec;)

sobota, 4 lutego 2012

[2]-Nic mi nie jest! Czemu wy wszyscy sądzicie, że coś jest nie tak! Dajcie wy mi święty spokój! To że raz nie mam ochoty na twoje czułości nie oznacza, że coś mi dolega!

Zagryzłam dolną wargę, a Pamela spojrzała na mnie zdziwiona. Znała mnie na tyle dobrze, że wiedziała co to oznacza. Szybko powstrzymałam swój odruch i zapełniłam usta ciastkiem.
-Emilly co się dzieje?- spytałam odkładając łyżeczkę na brzeg talerzyka. Przełknęłam kawałek jabłecznika  i uśmiechnęłam się do niej lekko.
-Nic… Nie mam dziś po prostu nastroju.- wymamrotałam i wytarłam usta chusteczką. Pam doskonale wiedziała, że lepiej nie zmuszać mnie do zwierzeń. Wzruszyła więc tylko ramionami i podniosła się z krzesła.
-Muszę iść. Zayn czeka na mnie w domu. Trzymaj się- powiedziała i lekko mnie uściskała. Założyła kurtkę na plecy i wyszła, a ja zostałam sama w pustej kawiarni. Już miałam wychodzić gdy do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn o czarnych oczach i ciemnej karnacji. Usiadłam raptownie i przyjrzałam mu się uważniej. To był on. To jego rysowałam na każdym kroku, to on śnił mi się po nocach.
-Poproszę to co zawsze- powiedział i usiadł przy jednym z stolików. Zerknął na mnie ukradkiem i uśmiechnął się pod nosem. Nie miałam pojęcia co robić. Miałam podejść do niego i powiedzieć mu, że widzę go w snach? Uznał by mnie za wariatkę. Nagle do głowy przyszedł mi Ian i postanowiłam iść do domu. Obiecałam mu, że ten dzień spędzimy razem. Wyszłam z budynku nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Dopiero za rogiem poczułam, że jestem bezpieczna. O dziwo bałam się go, a w snach wydawał się być inny.
                                                                              ***
 Usiadłam na jednym z foteli i przykryłam się kocem. Nie znosiłam przebywać w tym domu sama. Czułam się tu dziwnie, wszystko w koło mnie przerażało kiedy nie było obok mnie Iana. Ciche przekręcanie klucza tak mnie wystraszyło, że serce zaczęło mi szybciej bić. Od tego nieszczęsnego telefonu z rana, miałam omamy i wszystko wydawało mi się być straszne. Dlatego też gdy ujrzałam w drzwiach mojego ukochanego odetchnęłam.
-Cześć skarbie. Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłem szybciej się wyrwać.- powiedział i odwiesił kurtkę na wieszak. Postanowiłam opanować targające mną emocje i zacząć myśleć racjonalnie. Nie mogłam całego życia podporządkować jakiemuś dzieciakowi robiącemu sobie ze mnie żarty. Podniosłam się z fotela i podeszłam do Iana. Ten spojrzał na mnie dziwnie i przebiegł mnie wzrokiem z góry do dołu. Uniosłam jedną brew, a on spojrzał mi w oczy i przyciągnął do siebie.- Czy mi się wydaje, czy wypiękniałaś kochanie?- jego komplementy- chodź przeważnie nieszczere- były bardzo miłe.
-Zrobię obiad. Na co masz ochotę?- spytałam i odsunęłam  go lekko od siebie.
-Em… Niech pomyślę…- kolejny raz przyciągnął mnie do siebie, a ja lekko znów go odsunęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony i złapał mnie za rękę.- Co się dzieje?- spytał. Miałam już tego dość. Wszyscy użalali się nade mną jak nad dzieckiem któremu zabrano ukochaną zabawkę, a przez to i ja zaczynałam rozczulać się nad sobą.
-Nic mi nie jest! Czemu wy wszyscy sądzicie, że coś jest nie tak! Dajcie wy mi święty spokój! To że raz nie mam ochoty na twoje czułości nie oznacza, że coś mi dolega!- wykrzyczałam mu twarz i zamknęłam się w sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Już po chwili odpłynęłam w błogi sen.
Gorące powietrze rozwiewało moje włosy i sprawiało, że coraz to bardziej pociłam się. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu i spojrzeć gdzie się znajduję. Nagle ciepło ustało i momentalnie nastał chłód. Objęłam się ramionami i uchyliłam lekko oczy. Nie był to przyjemny mrozek,  a wręcz przeciwnie czułam się jak bym zamarzała. Stałam w samym centrum miast. Ulice były wy pustoszone i nawet przydrożne lampy jakby mniej świeciły. Rozejrzałam się w koło i ujrzałam za sobą  obcą sylwetkę. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna zbliżał się w moją stronę. Gdy był kilka metrów ode mnie i stał pod lampą udało mi się zobaczyć jego twarz. Miał piękne czarne oczy i krótko ścięte brązowe włosy.
-Przepraszam…- wyszeptał i zasłonił mi usta dłonią. Wystraszona zaczęłam się wyrywać, ale zza rogu wyszedł kolejny mężczyzna. Zostałam przygnieciona do ściany jednego z budynków.
-Ty dziwko… Mnie się tak po prostu nie zostawia szmato…- wszystkie słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Dziwiło mnie to, że ten który rzucał w moją stronę wyzwiskami stał w cieniu. Zaś ten który mnie przyciskał do ściany miał łzy w oczach. Nie chciał tego. – Uduś ją…- wysyczał przez zęby mężczyzna w cieniu, a brunet przeciągnął swoje dłonie z moich ust na szyję. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się wyrywać.
-Emilly…Em…Emi…- dobiegał z daleka znany mi głos.
Wystraszona podniosłam się i wtuliłam w ciepły tors Iana.
-Spokojnie… Emilly to tylko zły sen…- szeptał cicho Ian i pogłaskał mnie po głowie. Delikatnie pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przytulił. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę drzwi. Były otwarte na roścież, mimo że je zamykałam na klucz.
-Jak otworzyłeś drzwi?- spytałam odsuwając się od niego lekko. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Były otwarte…- powiedział cicho opadł na łóżko. Mogła bym przysiąść, że zamykałam je na klucz i nawet nie wyjmowałam go z dziurki. Pokiwałam cudząco głową i w ślad za Ianem opadłam na łóżko. Wtuliłam się w jego bok, a on delikatnie pogłaskał mnie po głowie. Jak na faceta, był wyjątkowo czuły i opiekuńczy. Gdy kiedyś powiedziałam mu, że na dyskotece barman chciał mnie dotknąć wpadł w szał. O mały włos, a zabił by gościa.
                                                                                 ***
-No co ty?! Wiesz co… Te twoje sny wymiatają kochana…- powiedział Zayn i objął mnie ramieniem. Wykręciłam oczyma i spojrzałam znacząco na Pam. Ta tylko wzruszyła ramionami i słodko się uśmiechnęła.
-Mnie te sny nie bawiły bałwanie!- powiedziałam i uderzyłam go w brzuch, a ten skulił się.
-Hah… Zayn dziewczyna cię rozkłada na łopatki- powiedział Ian, a ja posłałam mu groźne spojrzenie. Nie miałam dziś najmniejszej ochoty na nasz grupowy wypad, ale Ian obiecał Zaynowi i nie miałam wyboru. Jak to on powiedział. ,,Mu się nie odmawia kicia’’ Na wspomnienie jego słów i wyrazu twarzy gdy to mówił, lekko się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Iana i zobaczyłam coś niepokojącego. Wpatrywał się w jednego z imprezowiczów ze złością w oczach. O dziwo nie znałam mężczyzny, ale gdzieś widziałam już tą posturę.
-Zaraz wracam…- powiedział i wściekły odszedł od stolika. Spojrzałam na niego nie pewnie, ale on tylko puścił mi oczko i podszedł do nieznajomego. Wypchnął go z dyskoteki, a przez okno widziałam jak go popycha. Wstałam od stołu i nie zważając na Pam i Zayna podeszłam do wyjścia. Mimo głośnej muzyki słyszałam każde ich słowo.

_____
Od autora: Mam już napisane cztery rozdziały;D Hah pierwszy raz mam takie chęci do pisania. Co do rozdziału to nie jest zły;) Trochę się dzieje, ale w kolejnych będzie jeszcze lepiej;D

niedziela, 29 stycznia 2012

[1]-Wiem, że żyjesz… W ciągu tego miesiąca zginiesz… Dopadnę cię…

 Słysząc ciche pokaszliwanie wykładowcy podniosłam wzrok. Pan Mc Clein patrzył na mnie i lekko się uśmiechał. Cała grupa patrzyła na mnie w oczekiwaniu na moją odpowiedź. Tyle, że ja nawet nie znałam pytania.
-Mógł by profesor powtórzyć pytanie?- spytałam i szeroko się uśmiechnęłam. Mężczyzna tylko pokręcił z niedowierzaniem głową i wrócił do swojego jakże interesującego wykładu na temat zachodzących zmian w ciele zwierzęcia po wstrzyknięciu jakiegoś leku. Zaczęłam  rysować w notesie nieznaną mi twarz. Zawsze ją rysowałam, ale nie znałam jej. Czułam z tą osobą jakąś ogromną więź, ale nie widziałam tej postaci wcześniej na oczy. Był to dobrze zbudowany szatyn, chodź moje rysunki zawsze były czarno białe, on wydawał mi się kolorowy.  Cicho westchnęłam i narysowałam obok mężczyzny Iana. Przez chwilę zastanowiłam się który z nich jest mi bliższy i z niezadowoleniem stwierdziłam, że nie znajomy. Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Ian był mi najbliższą osobą w moim życiu. Był najważniejszy i tylko on się liczył.
-Na dziś to tyle! Pamiętajcie o jutrzejszych egzaminach!- wrzasnął wykładowca i usiadł za swoim biurkiem.
                                                                           ***
Weszłam do domu z uśmiechem na twarzy. Wszędzie był idealny porządek. Musiałam się nad tym nieźle napracować, bo z takim flejtuchem jak Ian pod jednym dachem nie dało by się inaczej żyć.
-Jestem!- krzyknęłam i zdjęłam z stóp buty. W tym samym momencie mój ukochany przytulił mnie od tyłu i lekko uniósł.
-Tęskniłem…- wyszeptał i pocałował mnie w obojczyk. Westchnęłam tylko i wyrwałam się mu.
-Za moim jedzeniem czy za mną? Jak mnie mam nie przygotowałeś obiadu…- powiedziałam i pocałowałam go w usta. Ten tylko uśmiechnął się.
-A właśnie, że jest obiad, a raczej kolacja. Spojrzałaś na zegarek? Mamy godzinę dwudziestą- powiedział tak, jakby go to irytowało. Nie lubił gdy wracałam o tej godzinie sama z uczelni. Mówił, że to nie bezpieczne, bo o tej porze po mieście chodzą sami zboczeńcy.
-Profesor zatrzymał nas dłużej, ale jutro od godziny czternastej mamy czas dla siebie- powiedziałam i weszłam do salonu. Zaskoczona widokiem kolacji na stole wytrzeszczyłam oczy. Sądziłam, że to jakiś żart, ale było inaczej. Na stole nakrytym białym obrusem leżały dwa nakrycia. Na środku stała zapalona świeca, z wszędzie w koło było pełno płatków róż. Uniosłam jedną brew, a Ian złapał mnie nagle w pasie. Podskoczyłam jak oparzona i obróciłam się w jego stronę.- Nie strasz mnie!- powiedziałam, a on pomógł mi zdjąć kurtkę.
-Nie sądziłem, że się wystraszysz- powiedział rzucając ją na sofę. Nie było to dla mnie zaskoczeniem.  Tam gdzie stał, tam lądowały wszystkie jego rzeczy, a teraz i moje.
-Co to za okazja?- spytałam i usiadłam przy stole. Byłam tak głodna, że najchętniej zjadła bym wszystko razem z talerzem.  O  dziwo nie była to chińszczyzna czy coś w tym guście, tylko prawdziwe jedzenie.
-Zapomniałaś! A mówią, że to faceci zapominają o takich bzdetach!- powiedział uniesiony swoją męską dumą i usiadł po drugiej stronie stolika.- Eh… Dziś jesteśmy z sobą okrągły rok…- powiedział cicho i opadł bezsilnie na krzesło. Zakryłam usta dłonią, by powstrzymać się od śmiechu. Jednak to nic nie dało. Cicho zachichotałam i złapałam go za dłoń.
-Skarbie… Wiesz, że ja takimi rzeczami się nie przejmuję.- powiedziałam, a on zrobił naburmuszoną minę.- Ale dziękuję, za pamięć.-powiedziałam i złapałam za sztuczce.
      Gdy jedzenie całkowicie znikło z mojego talerza Ian wstał od stołu i zaszedł mnie od tyłu. Nienawidziłam jak to robił. Wolałam wiedzieć co się dzieje. Podał mi czerwone pudełeczko i głupio się uśmiechnął. Byłam gotowa na wszystko, ale nie sądziłam że kupi mi taki prezent.  Uchyliłam lekko wieczko i zagryzłam dolną wargę.  Znowu chciało mi się śmiać.
-Hah…- zaśmiałam się cicho i wyjęłam z pudełka czerwoną bieliznę. Pokręciłam z niedowierzeniem głową i zerknęłam na Iana. Ten tylko wyszczerzył się i poruszał brwiami w górę i w dół.
-Przymierz, a ja zaraz przyjdę i zobaczę czy wygodnie jest mi ją zdejmować…- wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie w policzek.
-Wariat- powiedziałam i podniosłam się z krzesła.
                                                                        ***
Jasne promienie słońca oświetliły całe pomieszczenie. Jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę, a rękę przesunęłam wzdłuż łóżka. Westchnęłam cicho i uchyliłam jedną powiekę. Iana już nie było, jak zwykle.  Podniosłam się do pionu i spojrzałam na zegarek. Właśnie wybijała godzina ósma rano. Miałam dwie godziny, by się ubrać i dojść na uczelnię.
    Wypiłam łyk herbaty i stanęłam przy oknie w kuchni. Biały puch opatulał całą najbliższą okolicę sprawiając, że święta wydawały się dopiero zbliżać, a to już dawno było po nich. Mieliśmy dwudziesty drugi luty, a na dworze panował całkowity mróz. Usiadłam za kuchennym blatem i utkwiłam wzrok w gorącym napoju. Dźwięk dzwoniącego telefonu rozproszył ciszę. Podniosłam się z kubkiem w ręce i odebrałam telefon.
-Wiem, że żyjesz… Emilly Fox. W ciągu tego miesiąca zginiesz… Dopadnę cię…- powiedział, a ja wystraszona upuściłam kubek , który roztrzaskał się na drobne kawałki i odłożyłam słuchawkę. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na posadzkę pode mną. Herbata opanowywała coraz to większy teren, a ja nie mogłam się ruszyć. Czułam jak parzy mi stopy. Nagle strach minął i napłynęła we mnie ogromna złość. Właśnie straciłam swój ulubiony kubek i to przez jakiegoś dzieciaka, który robił sobie żarty. Powoli zaczęłam wyjmować  z napoju pozostałości po moim kubku. Zagryzłam dolną wargę i wyrzuciłam je do kosza. Postanowiłam nie przejmować się tym telefonem, a tym bardziej nie mówić Ianowi o całym zajściu. Zrobił by tylko niepotrzebne zamieszanie.

                                                                           ***
 Po raz kolejny zaznaczyłam odpowiedź ,,A’’ i zdenerwowana połamałam kolejny ołówek.
-Szlag…- powiedziałam cicho, a wykładowca spojrzał na mnie zaskoczony.-Mogę poprosić o ołówek? Mój się połamał…- powiedziałam niepewnie, a mężczyzna położył na mojej ławce ołówek. Po czym powiedział tak cicho, że tylko ja to słyszałam.
-Jeśli ma pani zamiar nadal przeszkadzać innym to proszę o opuszczenie sali- przytaknęłam na znak, że rozumiem i wróciłam do pisania. Zostało mi ostatnie zadanie, ale moje myśli kręciły się wokół tego niezrozumiałego dla mnie telefonu. Czemu ktoś chciał by mi zrobić krzywdę? A zwłaszcza zabić? Profesor pstryknął w palce i zabrał mi pracę. Przekartkował ją i pokręcił przecząco głową.  Wstałam i skierowałam swoje kroki w kierunku szatni.

___________
Od autora; Dopiero po napisaniu rozdziału zorientowałam się, że nie podałam imienia głównej bohaterki i musiałam zmieniać końcówkę;D Zapraszam was do obejrzenia postaci w stronie bohaterowie;D

sobota, 28 stycznia 2012

Prolog

Lodowata woda przykrywała mnie, a ja nie mogłam się ruszyć. Uścisk na mojej szyi coraz to bardziej robił się ciasny i silniejszy. Jakby w między czasie mój zabójca stawał się silniejszą osobą. Otworzyłam oczy i spojrzałam na twarz nieprzyjaciela. Po jego policzkach spływały łzy, a usta miał ułożone  w grymas bólu.  Wargi rozchyliły się i poruszyły w taki sposób, ze udało mi się rozpoznać to jedno, jedyne słowo. ,,Przepraszam’’. Z jednej strony chciałam płakać, a z drugiej wyrwać mu się i przyłożyć. Chciałam, że by to był jego głupi żart, ale nie zapowiadało się na to. On miał takie swoje głupie pomysły, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek zginę z rąk mojego największego przyjaciela. Powoli powieki przestały być mi posłuszne. Zamknęły się, a górne partie ciała zamarły w bezruchy. Jeszcze tylko nogi wierciły się i chlapały wodą.
  Gdyby ktoś spytał się mnie wtedy jak zginę powiedziała bym, że wpadnę pod samochód, uderzę się kamieniem w głowę, albo cokolwiek, ale nie przypuszczała bym, że zostanę zamordowana. To nie miało najmniejszego sensu, nie trzymało się kupy.


______
Od autora; Prolog krótki, ale nie musi być chyba dłuższy;)